poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział II „Tylko spróbuj uciekać”

Od samego wstania z łóżka (a nastąpiło ono wyjątkowo szybko jak na niedzielę, bo przed dziewiątą), towarzyszyła mi niesamowita ochota wyjścia z domu. Nie chciałam iść sama, a nawet Vida spała jak zabita, co mnie zdziwiło, bo z reguły gdy wstaje ja to ona także. Stwierdziłam, że poczekam aż obudzi się Jai i zabiorę jego oraz psa na długie wyjście do parku. Żeby nie musieć siedzieć zbyt długo bezczynnie, wszystkie poranne czynności przeciągałam jak najbardziej się dało. Zrobiłam nawet kanapki dla mojego brata, co jest rzadkością.
    Niestety „darmowe” śniadanie, równa się z chamską pobudką. Chwyciłam pierwszy lepszy kubek i napełniłam go w jednej czwartej lodowatą wodą. Z niecnym uśmiechem udałam się do pokoju Olivera, stanęłam nad jego łóżkiem, złowieszczo zachichotałam po czym wylałam zawartość kubka na głowę szatyna.
- Wstawaj zgredzie ! – krzyknęłam – Śniadanie Ci zrobiłam.
- Gdyby nie to, za dziesięć minut Jai nie miał by jedynej cioci. – burknął wstając i strzepując wodę z włosów, tym samym mnie ochlapując.
- Ej !  - pisnęłam oburzona – Ja się tak nie bawię.
W odpowiedzi dwudziestoczterolatek zarechotał złowieszczo i wstał z łóżka.
- Idź obudź Jai’a. Zaraz przyjdę. – powiedział a ja opuściłam jego pokój.
     Zgodnie z poleceniem udałam się do pokoju chłopca. Kim właściwe jest Jai ? Syn Olivera. Właściwie to wpadka z jakiejś imprezy… Gdy ten miał ledwo roczek, matka przywiozła go tu i powiedziała, że za tydzień go odbierze. Do dziś nie dała znaku życia. Po prostu go zostawiła. Na chwile obecną, to ja zastępuje mu matkę. Tej biologicznej Jai nawet nie pamięta, i raczej nie pozna. Ja sama nawet nie pamiętam jak ona miała na imię. Wiem, że na pewno nie była hiszpanką… Lucy.. Lisa ? Nie ważne. Z uśmiechem wpatrywałam się w śpiącego czterolatka, zastanawiając się jakby to było gdyby wtedy go tu nie zostawiła. Nie wyobrażam sobie życia bez tego szkraba. Przykucnęłam przy jego łóżku i zaczęłam go delikatnie szturchać.
- Jai… Wstawaj – zaczęłam.
    Po jeszcze kilku próbach, chłopiec w końcu się obudził i od razu mnie przytulił. Pomogłam mu się ubrać itd. po czym zeszliśmy na dół, gdzie czekał już na nas Oliver. Z talerza zniknęła już połowa kanapek. I czemu mnie to nie dziwi  ? Przełożyłam kilka kanapek który miały być śniadaniem dla mnie i Jai’a na mniejszy talerz i usiadłam na kanapie, obok bratanka który już oglądał swoje ulubione bajki. Z przyzwyczajenia, sama wlepiłam wzrok w ekran, uśmiechając się za każdym razem gdy słyszałam śmiech chłopca. Gdy oboje skończyliśmy jeść, powiedziałam małemu, idziemy do parku. Ucieszony tą wiadomością, pobiegł na górę po swojego fullcapa. Ja czekając na niego wciągnęłam trampki i gwizdnęłam na Vidę, która od razu pojawiła się przy mnie. Zapięłam jej smycz i poczekałam na Jai’a który kończył ubierać butki. Krzyknęłam jeszcze do brata, że wychodzimy, po czym udaliśmy się do naszego ulubionego parku, gdzie był mały plac zabaw.
    Jai gdy tylko zobaczył „znajomy teren” pobiegł na zjeżdżalnię. Ja usiadłam na ławce i odpięłam smycz od obroży Vidy.
- Tylko spróbuj uciekać – pogłaskałam ją, po czym pozwoliłam odbiec kawałek, a sama zaczęłam obserwować bratanka.
Uwielbiałam patrzeć na niego podczas zabawy. Kocham jego śmiech. Chciałabym mieć kiedyś takiego synka jak on… On właściwe jest dla mnie jak syn ale to i tak nigdy nie to samo. Oderwałam na chwile wzrok od chłopca i rozejrzałam się za psem. Nigdzie jej nie widziałam. Cholera…         
- Jai, poczekaj tu na mnie – powiedziałam do chłopca – Idę poszukać Vidę
    Wstałam z ławki, zabrałam smycz i zaczęłam iść przed siebie na zmianę wołając i gwiżdżąc, wiedząc że na to reaguje. Zobaczyłam ją za fontanną, czyli prawie po drugiej stronie parku, lecz gdy zaczęłam  ją wołać, ta znowu zaczęła uciekać. Zrezygnowana po raz kolejny krzyknęłam ale na marne.
- Vida ! – próbowałam dalej – Wracaj ! Vida !
Owczarek jednak nic nie robił sobie z moich wysiłków. Uciekała dalej. Szłam za nią z nadzieją, że w końcu się zatrzyma. Bardzo się ucieszyłam gdy zobaczyłam, że jakiś mężczyzna, chwyta suczkę za obroże tym samym uniemożliwiając jej dalszą ucieczkę. Ucieszona tym widokiem, szybko podeszłam do nieznajomego.
- Dzięki – uśmiechnęłam się, a mężczyzna puścił obrożę. Przypięłam smycz – Sama bym jej nie złapała.
- Nie ma za co. – mój rozmówca zdjął okulary przeciwsłoneczne. Zamarłam. Neymar. Jak mogłam go nie poznać ? – Czy myśmy się już gdzieś nie widzieli ?
- Tak – uśmiechnęłam się – Wczoraj po meczu, dałeś mi swoją koszulkę.
- Już pamiętam – uśmiechnął się pokazując swoje idealnie białe zęby. – Nie dziwię się, że cię zapamiętałem. Tak ładne dziewczyny z reguły długo się pamięta. Powiesz mi jak masz na imię ?   
W tym momencie byłam wdzięczna Bogu za to, że nigdy nie robiłam się czerwona. Nagle przypomniałam sobie o tym, że… Jai na mnie czeka…
Angie – uśmiechnęłam się, ale po chwili – Niestety muszę już iść… - powiedziałam smutna. Żałowałam, bo nie wiedziałam czy jeszcze kiedyś go spotkam.
- Nic się nie szkodzi – odparł wesoło – Może się jeszcze kiedyś zobaczymy.
Po raz ostatni się uśmiechnął, po czym odwrócił się i poszedł w swoją stronę. Ja tym razem z psem „przy sobie” wróciłam do bratanka, który dalej bawił się w najlepsze nic nie robiąc sobie z mojego powrotu. Posiedzieliśmy w parku jeszcze półgodziny po czym zadowoleniu z udanego wyjścia wróciliśmy do domu. Zamknęłam drzwi z lekkim trzaskiem, rzuciłam smycz na szafkę po czym udałam się do swojego pokoju. Gdy tylko tam weszłam, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam sprawdzać różne portale społecznościowe.
    Zauważyłam, że pod zdjęciem z meczu jest kilka nowych komentarzy, więc jej sprawdziłam. Jeden z nich należał do mojego brata – „Neymar mistrz drugiego planu :’)”. Nie za bardzo wiedząc o co chodzi, przyjrzałam się zdjęciu jeszcze raz. Było ono robione po drugim golu Neya. Nagle zrozumiałam o co chodzi. Neymar załapał się na zdjęcie i pokazywał serduszko. Zaczęłam uśmiechać się jak głupia do telefonu. Odłożyłam go po jakiś pięciu minutach z dziwną ochotą na przejażdżkę motorem… Tak jeżdżę na motorze od dobrego roku. Za sprawą Olivera… Gdy byłam młodsza często jeździłam z nim i nie mogłam się doczekać, aż sama będę mogła jeździć.    
    Zeszłam z łóżka, przebrałam się w odpowiednie ciuchy po czym opuściłam pokój. W podskokach zeszłam na dół. Gdy minęłam Olivera w korytarzu, powiedziałam mu, że wychodzę i zabieram motor, a ten tylko kiwnął głową. Ostatnio jest jakiś dziwny… Taki cichy… Postanawiając, że nie będę zawracać sobie tym więcej głowy, zabrałam z kuchni kluczyki i poszłam do garażu. Otworzyłam drzwi pomieszczenia i wyprowadziłam jeden z dwóch motorów, stojących obok dumy Olivera, jego drugiego dziecka – ukochanej corevette. To auto jest dla niego świętością. Przez tydzień po kupieniu nikomu nie pozwalał go dotykać. Jak jakiś nienormalny. Chichocząc na wspomnienie tamtych dni, zamknęłam drzwi garażu i wsiadłam na motor. Założyłam kask, odpaliłam maszynę po czym, ruszyłam w stronę obrzeży miasta.      




O to ja z drugim rozdziałem :) Mam nadzieję, że spodoba się wam tak samo jak pierwszy rozdział. Co do pierwszego... JEZU NIE WIERZĘ ! Nie liczyłam na aż 8 komentarzy :D Spodziewałam się 3/4 ale nie aż tylu... No i ponad 1000 wyświetleń :) Kochani, spełniacie moje marzenia <3 Z całego serducha wam dziękuję. Ale mam prośbę do anonimków :P Proszę was abyście się podpisywali :) 

*Czy Angie spotka jeszcze Neymara ?
*Co myślicie o jej pasji do motorów ? 
*Vida będzie częściej uciekac ?
*Co myślcie o Oliverze i Jai'u ?

Mam nadzieję, że teraz znowu będzie tyle miłych komentarzy oraz taka ilośc wyświetleń :)

Pamiętajcie - Każdy kom, wyświetlenie czy obserwator to niesamowita motywacja do dalszej pracy. Uczucie, że to co tworzysz podoba się tylu osobom, jest cudowne :)
Za każdą reklamę w obojętnie jakim miejscu jestem niezmiernie wdzięczna. Jeśli to zrobisz - poinformuj mnie. Odwdzięczę się chociażby rozdziałem z dedykacją bądź czymś w tym rodzaju :)

PS. jakby ktoś był ciekawy, to macie tu zdjęcie Vidy :P


7 komentarzy:

  1. Aj, ta Vida . Mogłaby się częściej tak wyrywać i zabawić w małą swatkę ;) Czekam niecierpliwie na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny :) Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham te opowiadania <3 <3 <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  4. uu ciekawe ciekawe czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Moooootory !! <3 <3 niech ten pies wiecej tak ucieka XD
    Czuje niedosyt po tym ich spotkaniu ://

    OdpowiedzUsuń

Napisanie komentarza zajmuje kilka minut. Rozdział kilka godzin a nawet dni. Każdy komentarz to dla mnie motywacja do dalszej pracy, ale także znak, co mogę zmienić itd. To pomaga, bardzo. Dlatego proszę. Jeśli jesteś, zostaw po sobie znak... :) Im komentarz dłuższy tym większy uśmiech i większą motywacja.
Za każdy jestem niezmiernie wdzięczna. Uczucie które towarzyszy Ci gdy wiesz, że to co robisz się komuś podoba jest nie do opisania.