Bałagan jaki panował w tym domu momentami
mnie przerażał. Dłużej nie mogłam tego wytrzymać i korzystając z tego, że Jai jest w
przedszkolu a Oliver zajęty motorem postanowiłam zrobić „wielkie sprzątnie”.
Zanim odprowadziłam bratanka zrobiłam sobie listę „zadań” która szczerze
mówiąc… przerażała mnie. Przede wszystkim wypadło tu odkurzyć. Potem ogarnąć każde
pomieszczenie z osobna. Niestety posiadanie „wypasionego” domu ma minusy a
mianowicie… sprzątnie….
Żeby być pewna, że moja praca nie pójdzie
na marne, wyrwałam z zeszytu kartkę i
napisałam na niej dwa zdania. „Sprzątam i
nie życzę sobie, żebyś robił mi syf. Wypuszczę Cię jak skończę”. Zgięłam ją i wsunęłam pod drzwi prowadzące do
garażu. Następnie je zablokowałam. Wiedziałam, że stamtąd nie wyjdzie gdyż
pilot od drugich drzwi leżał na stole. Zadowolona z siebie, związałam włosy i
moją „wojnę” rozpoczęłam od salonu, gdzie walało się pełno zabawek Jai’a oraz
wiele innych rzeczy. Westchnęłam zrezygnowana i zaczęłam działać.
***
Ostatnim pomieszczeniem jakie mi zostało
okazał się mój pokój, który po tym wszystkim był po prostu przyjemnością. Ze
specjalnie głośno włączoną muzyką który
skutecznie zagłuszała błagania Olivera byłam bliska końcowi swojego „dzieła” z którego
byłam jednym słowem dumna. Starłam kurze na dwóch ostatnich półkach i uśmiechem
padłam na łóżko. Teraz jeszcze tylko odebrać Jai’a i na dziś koniec. Nikt i nic
nie wyciągnie mnie z domu. Zadowolona z siebie opuściłam pokój i zeszłam na
dół. Otworzyłam drzwi garażu.
- No wreszcie ! – krzyknął
Oliver, chcąc wyjść. Powstrzymałam go gestem ręki – Co znowu ?
- Zdejmij buty –
powiedziałam ze złośliwym uśmiechem.
Blondyn przewrócił oczami i posłusznie
wykonał polecenie. Z obuwiem w ręku opuścił swoje „królestwo”. Nie mogąc
opanować śmiechu parsknęłam jak jakaś psychiczna i sama udałam się do korytarza
gdzie założyłam moje ulubione znoszone vansy. Wsunęłam telefon do kieszeni
spodenek i wyszłam z domu. Opuściłam posesję i udałam się w stronę przedszkola,
gdzie pewnie już czeka na mnie Jai. Przez chwilę miałam ochotę rozpuścić włosy
ale szybko zrezygnowałam, bo stwierdziłam, że w takim cieple nie ma to sensu.
Bogu dzięki przedszkole jest dosyć blisko, dzięki czemu mogę sobie zrobić
krótki spacerek. Po kilku minutach byłam już w budynku, gdzie przywitał mnie
miły chłód. Poszłam w kierunku sali gdzie, zajęcia miała jego grupa.
- Angie ! – gdy tylko mnie
zobaczył wskoczył mi w ramiona.
- Cześć szkrabie –
przytuliłam go po czym odstawiłam na ziemie. - Idziemy ?
- Tak – uśmiechnął się.
Poszliśmy do szatni, gdzie
były już inne dzieciaki wraz z rodzicami. Jai zaczął ubierać buty, a ja stanęłam
obok i z uśmiechem go obserwowałam.
- Proszę pani…- usłyszałam
„z dołu” i spojrzałam w tamtym kierunku. Patrzał na mnie mały blondynek… Jeśli
dobrze widzę to jest to Davi Lucca. Dziwne, że Jai się nie pochwalił…- Czy Jai
mógłby do mnie przyjść, i się pobawić ? Mój tatuś już się zgodził – wskazał na
Neymara, który uśmiechał do nas z drugiego końca pomieszczenia.
- Angie, proooszę – tym
razem odezwał się szatyn.
- Jeśli chcesz, a twój tata
się zgodzi, to ja Ci pozwalam – poczochrałam go, a ten spojrzał na mnie
niezadowolony.
- Tata musi wiedzieć ? On
się nie zgodzi… - zrobił słodkie oczka którym nigdy nie potrafiłam się oprzeć.
- No dobrze… Powiem mu, że
będziemy później. – uśmiechnęłam się do chłopca, i zauważyłam, że w naszym
kierunku zmierza Neymar.
- I co ? – spytał się… do
kogo to było skierowane ? – Angie, zgadzasz się ?
- Ja nie mam nic przeciwko.
- Wiesz co… może pójdziesz z
nami ? – zapytał mnie Brazylijczyk – Tyle razy się już spotykaliśmy, a ja mało
o tobie wiem. – uśmiechnął się.
- Nie wiem czy powinnam… - z
jednej strony chciałam, ale z drugiej nie wiedziałam czy wypada.
- Jak to nie powinnaś ?
Zapraszam Cię, więc to jest chyba jednoznaczne. Z resztą co Ci szkodzi ? –
poraz kolejny obdarzył mnie uśmiechem.
Dalsze „protesty” nie miały
by sensu. Widziałam to w jego minie. Wzruszyłam ramionami i kiwnęłam głową na
znak, że się zgadzam, po czym razem z nim oraz chłopcami opuściłam budynek.
***
Z racji tego, że głównym pretekstem
Neymara, żebym poszła z nimi było to, że chciałby się czegoś o mnie dowiedzieć,
siedzieliśmy w salonie, podczas gdy chłopcy już bawili się na górze.
- W takim razie, co
chciałbyś o mnie wiedzieć ? – zaczęłam z uśmiechem, ciekawa jego odpowiedzi.
- Wszystko, to co mogę. –
zaśmiał się – Na pewno, to skąd pochodzisz bo na Hiszpankę mi nie wyglądasz.
- I masz rację, pochodzę z
Anglii, z Birmingham. To jak się tu znalazłam to dłuższa historia…
- Mam czas, chętnie
posłucham. Jeśli mogę oczywiście. – poraz kolejny się uśmiechnął.
- Jak już mówiłam, urodziłam
się w Birmingham. Gdy miałam trochę ponad rok, przenieśliśmy się do USA, do
Atlanty, gdyż ojciec miał tam pracę i takie tam. Na początku wszystko było dobrze, życie
toczyło się normalnie. Dopóki
ojciec nie awansował na najwyższe ze stanowisk. Praca była dla niego wszystkim.
Do domu przychodził tylko spać. Matka tego nie wytrzymywała. Zaczęła pić,
później nas bić. Mnie i moich braci. Ojciec nie reagował, mimo to, że mu o tym
mówiliśmy. Twierdził, że pewnie się nam należało. Najstarszy z moich braci,
James w końcu miał tego dość. Nie długo po 18 urodzinach, wystąpił do sądu
przeciwko rodzicom. Ze względu na
sytuacje, został naszym prawnym opiekunem. Żeby zapomnieć o tym wszystkim,
zabrał wtedy dziesięcioletnią mnie i czternastoletniego Olivera i wyjechaliśmy
do Hiszpanii. Tu wszystko było inne,
lepsze. Do czasu. Dokładnie cztery lata po przyjeździe tutaj, James zginął w wypadku…
- skłamałam. To nie była do końca prawda.
James zginął w wyścigu. Nielegalnym. Jego
pasją od dziecka były motory. To on zaraził nimi Olivera, a ten próbuje zrobić to
samo ze mną. Ten wyścig był najważniejszym i ostatnim w jego życiu… Był drugim
najlepszym. Postanowił spróbować z legendą. Wygrałby, gdyby nie jedna rzecz.
Ktoś celowo uszkodził mu hamulce…Ale wracając do tematu. Na chwilę obecną nie mogłam wyznać prawdy piłkarzowi.
Co jak co, ale tego nie mogłam powiedzieć.
- Przykro mi – odezwał się
Neymar.
- Zginął szczęśliwy. Zawsze
mówił, że jeśli zginie na motorze, umrze szczęśliwy – uśmiechnęłam się na
wspomnienie brata. – Ale wracając do tematu… Po jego śmierci Oliver został moim
opiekunem. Rodzice nawet nie przejęli się śmiercią James’a. Nie było ich na
pogrzebie. Nasze życie „normalny bieg” odzyskało mniej więcej po dwóch – trzech
latach. Wtedy pojawił się Jai. Szczerze mówiąc on jest po prostu… wpadką mojego
brata. Matka zostawiła go u nas, gdy miał ledwo roczek. Do dziś nie dała znaku
życia. Gdybym ją teraz spotkała, po prostu bym ją zabiła. Nie mogę tego pojąć.
Z mojej „historii” – zakreśliłam cudzysłów w powietrzu - to chyba wszystko.
Chcesz wiedzieć coś jeszcze ?
- Czym się interesujesz ? –
dla mnie to pytanie było oczywiste.
- Zgadnij – zaśmiałam się –
Piłką nożną, może trochę motory, gdyż Oliver próbuje mnie nimi zarazić i idzie
mu coraz lepiej.
- Grasz gdzieś ?
- Tylko i wyłącznie z
kolegami, czasami gdzieś pójdziemy. Co roku robimy sobie „turnieje”. Kilka razy
nawet wygraliśmy.
- Chętnie zobaczę jak grasz.
– powiedział z uśmiechem który nie schodził mu z twarzy.
- Pewnie jutro gdzieś pójdziemy.
Od trzech dni nigdzie nie byliśmy, a oni krótko wytrzymują. Jake i Dylan są dla
mnie właściwie jak bracia. Cieszę się, że ich mam.
- To z nimi byłaś na meczu ?
– spytał
- Tak, to oni. Ten blondyn
to Jake, brunet – Dylan.
Rozmawialiśmy jeszcze o wielu rzeczach. Nie
żałowałam, że mu tyle o sobie powiedziałam. Nic nie stracę najwyżej zyskam. On
jest naprawdę wspaniałym człowiekiem. Gdy z nim rozmawiam mam wrażenie jakbym
znała go od lat, lecz szkoda, że tak nie
jest. Po jakieś godzinie, przyszli do nas chłopcy którzy prosili, żeby włączyć im
jakąś bajkę. Robiło się już trochę późno, więc postanowiłam, że gdy skończą oglądać
pójdziemy do domu. W między czasie jeszcze trochę pogadaliśmy, Brazylijczyk
poprosił mnie nawet o numer telefonu, co nie ukrywam pozytywnie mnie
zaskoczyło.
Witam :D Oto i rozdział trzeci, który mam nadzieję zaspokoi wasz niedosyt po ich ostatnim spotkaniu (Tak, o tobie mówię Wiktoria xD) . Jak widzicie robi się coraz cieplej :P Mam nadzieję, że taki odstęp między rozdziałami jest dla was odpowiedni. Mamy już ponad 1500 wyświetleń ! Wbijemy 2 tyś do następnego ? :D Liczę na was :*
Co myślicie o historii Angie ?
Jakie będą jej relacje z Neyem ?
Jeśli jesteś = Skomentuj
Napisanie komentarza zajmuje kilka minut. Rozdział kilka godzin a nawet dni. Każdy komentarz to dla mnie motywacja do dalszej pracy, ale także znak, co mogę zmienić itd. To pomaga, bardzo. Dlatego proszę. Jeśli jesteś, zostaw po sobie znak... :) Im komentarz dłuższy tym większy uśmiech i większą motywacja.
Za każdy jestem niezmiernie wdzięczna. Uczucie które towarzyszy Ci gdy wiesz, że to co robisz się komuś podoba jest nie do opisania.
Super !!! Czekam na next ???
OdpowiedzUsuńOch, ten rozdział jest po prostu wspaniały. A ta jej historia... No, no. I ten ciekawski Ney, hehe :D Już się nie mogę doczekać kolejnego ;*
OdpowiedzUsuńOchhh, jak miło :D
OdpowiedzUsuńTaaaak :D teraz już mi to odpowiada :D mam nadzieję że chłopcy częściej będą chcieli się bawić hahah
Cudo, boski, zajebiste, świetne, kocham te opowiadania :* :* :* :* <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńkiedy next?
OdpowiedzUsuńBoski :*
OdpowiedzUsuńFajny blog ;) trafiłam przypadkiem ;D zapraszam w wolnej chwili do siebie ;*
OdpowiedzUsuńSuper czekam na następny : )
OdpowiedzUsuńFajnie się zapowiada,czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńCzemu James kojarzy mi się z Pollo z 'Trzy metry nad niebem'? :D
OdpowiedzUsuńPlanowałam napisac dłuższy komentarz pod ostatnim postem i wydawało mi się, że są cztery, dlatego piszę tu :'D
UsuńTak więc, zaprosiłaś mnie, więc jestem! Szczerze Ci powiem, że za Barcą to ja średnio (mimo, że klub sam w sobie cudowny, gracze też niczego sobie) a Neymar jest chyba moim ulubionym Katalońskim piłkarzem, w związku z tym, przeczytam! Na początku myślałam, że któreś z dzieci jest Angie, ale dobrze ze to tylko jej bratanek. Co do Neymara, mam wrażenie, że tutaj jest słodki i wgl, ale coś nam dasz od niego (czemu mam wrażenie, że to on zabił Jamesa? :o) i mój piękny wizerunek Neymarka się posypie.
Co do stylu pisania, jest taki hmm.. Luźny! Podoba mi się i to bardzo, kojarzy mi się z pierwszymi opowiadaniami które czytałam o piłkarzach i to jak najbardziej na plus bo do tej pory miło je wspominam.
Co tu dalej, hm hm..
No powiem tyle, zostaję tutaj mimo, że jestem madridistką! :D
Złapałaś mnie też na zdj głównej bohaterki *o* Tak więc, życzę dużo weny i jak najwięcej komentarzy!
Pozdrawiam serdecznie i miłych wakacji! ♥
PS. Nie mogę się doczekać romansu Neymarka i Angie. Mówiłam juz? Najwyżej powtórzę! :D Jeszcze raz dużo weny i czekam na następny! ♥
Jejku :D Dziękuję za tak dlugi komentarz. Nie sądziłam że tak szybko cie tu zobaczę. I od razu mówię że to nie Ney :') Co do tego czy on będzie taki "słodki" cały czas cały czas myślę w jakim momencie to zmienić i nie mogę wymyśleć 😅 Ich "romans" jeszcze troszkę i sie zacznie 😊 Jeszcze raz dziękuję <3
UsuńŚwietny rozdział. Nie mogę doczekać się dalszej części ^_^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*