środa, 29 czerwca 2016

Info

Informacja dla wszystkich, którzy tu jeszcze zostali i są zainteresowani dalszymi losami Angie i Neymara. Opowiadanie będzie kontynuowane lecz nie tutaj a na WATTPADZIE. 
Bo spójrzmy prawdziwe w oczy - mało kto teraz czyta na blogspocie, przynajmniej mi się tak wydaje. Ja sama już całkowicie "odstawiłam" bloggera, skupiam się na tym drugim i przyznam, że całkiem dobrze mi idzie. Także ten, no...

ZAPRASZAM ---->  KLIK

środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział VIII "Krok do śmierci"

 Budzę się koło jedenastej, jak zawsze sprawdzam media społecznościowe i zastaję jeden wielki spam na Instagramie. Pełno serduszek, komentarzy oraz nowych obserwujących. O co chodzi? Zamrugałam kilkakrotnie, żeby bardziej przyzwyczaić oczy do światła i zaczęłam szybko przesuwać powiadomienia w celu odnalezienia sprawcy tego zamieszania. Obróciłam się na plecy, nie zaprzestając poszukiwań. Komu się aż tak bardzo nudziło?
 Westchnęłam głośno, zaczynając już z tego rezygnować, gdy zauważyłam istotny szczegół. Mianowicie Neymar był na tyle mądry, wstawił kilka zdjęć z imprezy i oczywiście mnie oznaczył. Po za nim, to samo zrobiła Rafaela. Zablokowałam ekran i odłożyłam telefon. Zamknęłam oczy. Przypomniała mi się wczorajsza sytuacja spod domu. Pamiętałam każdy szczegół tego pocałunku. Na samą myśl o nim, mimowolnie się uśmiechałam. Miejmy tylko nadzieję, że to się zbyt szybko nie wyda. Na czym, jak na czym ale na byciu ofiarą paparazzi mi nie zależy. Zrzuciłam z siebie kołdrę. Podniosłam się do pozycji siedzącej, przeczesałam placami włosy po czym opuściłam pokój. Moim celem była kuchnia.
Na miejscu zastałam tylko Jai’a. Miał poczochrane włoski i jeszcze trochę zaspane oczy. W powolnym tempie jadł płatki z mlekiem. Uśmiechnęłam się, przechodząc obok, pocałowałam  go w czubek głowy. Zrobiłam sobie na szybko kilka kanapek. Zajęłam miejsce przy stole, naprzeciwko bratanka.
- Gdzie poszedł twój tata? – spytałam – Dawno wyszedł?
- Zabrał Vide i powiedział,  że za chwilę wróci. – ziewnął – Jak zeszłaś na dół, to wyszedł. Minęliście się.
Wzruszył ramionami i wrócił do pałaszowania śniadania, teraz już trochę energiczniej. W milczeniu, kończyliśmy posiłek. Miałam dziwne przeczucia. Martwiłam się. Ale pytanie dla czego? Przecież on tylko poszedł z psem na spacer… Zaśmiałam się pod nosem, na co Jai podniósł na chwilę wzrok. Po kilku minutach podskoczyłam na krześle jak oparzona słysząc dźwięk otwierania drzwi. Co się ze mną dzieje? Oliver wszedł do kuchni i położył przede mną białą, już otwartą kopertę.
- Co to? – zapytałam niepewnie.
- Po prostu zobacz. – zachęcił mnie. W jego spojrzeniu zauważyłam złość pomieszaną ze strachem.
Otworzyłam kopertę. W środku była tylko jedna mała karteczka, a na niej wydrukowane trzy zdania.

„Śmierć to piękna rzecz…
Każdy wyścig to krok do śmierci
Skończycie tak jak wasz braciszek”

Przeczytałam to kilka razy, z każdym moje oczy coraz bardziej się powiększały. Moje przeczucia po raz kolejny mnie nie zawiodły. Pogróżki to nie żarty.
- Co chodzi? – spytałam cicho, cały czas wlepiając wzrok w kartkę.
- Chciałbym wiedzieć.- założył ręce i oparł się o kuchenny blat – Ktoś ewidentnie chce się nas pozbyć. I nie zdziwię się, jeśli to ta sama osoba, która stoi za śmiercią Jamesa.
Zadrżałam słysząc ostatnie zdanie. Człowiek, który to zrobił… Jeśli go zidentyfikujemy, dopilnuję, żeby za wszystko zapłacił. Nawet mimo to, że to i tak nie przywróci życia mojemu bratu. Udałam się z powrotem na górę. Zabrałam z szafy czarne legginsy i t-shirt z napisem Home is where your dog is, do tego czystą bieliznę. Zajęłam łazienkę. Wzięłam długi, ciepły prysznic. Nawet teraz, odczuwałam zmęczenie po wczorajszym wieczorze. Gdy zaczęło mi się robić duszno przez ciepłą wodę opuściłam kabinę. Ubrałam się, umyłam  zęby a na koniec związałam włosy w niedbałego koczka na czubku głowy. Gotowa opuściłam łazienkę. Gdy przekroczyłam próg pokoju, przywitał mnie dźwięk nowej wiadomości. Zaciekawiona sprawdziłam, kto się mną zainteresował.
Neymar: Zajęta?
Me: A co ja kibel?
Me: A tak serio, to nie. Na chwilę obecną to się nudzę.
Neymar: Zaraz u ciebie będę, mam dobre wieści.
 Dobre wieści? Już się boję. Czekając na przybycie piłkarza, głównie kręciłam się po domu bez celu, nucąc pod nosem jakieś melodie. Po jakimś czasie zaczęło mnie to nudzić. Wyszłam na taras i oparłam się o balustradę. Przymknęłam oczy czując promienie słońca na twarzy. Jednakże to co stało się później nie było już tak miłe. Wyobraźcie sobie siebie w tej sytuacji. Stoisz na balkonie, rozkoszujesz się słoneczkiem a ktoś postanawia oblać się lodowatą wodą. Obróciłam się i zaciskając pięści spojrzałam na osobnika, który się na to odważył. Z moim mordem w oczach spotkał się… Neymar. Widząc moją minę, automatycznie się cofnął, a ja na nic nie czekając zaczęłam go gonić. Brazylijczyk śmiał się cały czas, co w jakimś stopniu zmniejszyło moją złość. Nasza gonitwa ustała na chwilę w kuchni, gdzie chowaliśmy po dwóch stronach stołów. To wszystko obserwował Oliver trzymający Jai’a i jednocześnie wszystko nagrywający.
Czwarta z rzędu próba zmylenia Neymara znowu mi się nie udała, a nawet została wykorzystana na moją nie korzyść. To on mnie złapał i przerzucił przez ramie, dzięki czemu zwisałam głową w dół. Ruszył w kierunku kanapy, na którą mnie dosłownie rzucił. Stanął nade mną z założonymi rękami.
- Uspokój się dziewczyno – najpierw próbował być poważny, lecz koniec końców i tak wybuchł śmiechem po raz kolejny.
Usiadł na kanapie, zaraz obok mnie i spojrzał na mnie dość dziwnie co wywołało kolejną falę radości
- W sumie to miałeś dla mnie jakieś dobre wieści – zaczęłam
- Jedziesz ze mną na Copa America – powiedział prostu z mostu.
Spojrzałam na niego zaskoczona, nie mogąc w to uwierzyć. Wszystko dotarło do mnie, gdy zaczął kontynuować
- Zabierasz się z Rafą i Davim. Lecicie jutro wieczorem, potem dam ci znać o której dokładnie masz być gotowa. – wyszczerzył się – A teraz proponuję obejrzeć jakiś dobry film albo iść na spacerek. W sumie najlepiej oba. Wybieraj, kolejność dowolna.
Zachichotałam z tej nagłej zmiany tematu i monologu Juniora. Po kilkunastominutowej debacie postanowiliśmy, że zaczniemy od spaceru, co pewnie przeciągnie się nawet do kilku godzin, dzięki czemu nie tylko my na tym skorzystamy – paparazzi dobrze zarobią. Dom opuściliśmy przy ciągłych przepychankach, w wyjątkowo dobrych humorach.
Czas jak zawsze leciał jak wariat. Miałam wrażenie, że godziny to minuty. Nawet nie zorientowałam się, kiedy obeszliśmy spory kawałek Barcelony. Nie wiem jakim cudem tak szybko znaleźliśmy się w centrum. Nie obyło się bez fanów Neymara, którzy zaczepiali nas co kilka minut. Ale dzisiaj nawet to mi nie przeszkadzało. Z uśmiechem przyglądałam się wszystkiemu, czasem nawet to ja robiłam zdjęcia. Nie mogłam się nadziwić jak dobry kontakt z fanami ma  Neymar. Mimo wszystko, cały czas zachowywaliśmy się dzieci. Głośny śmiech, przepychanki, wzajemne ubrudzenie się lodami a nawet próba wrzucenia mnie do fontanny. Mogę śmiało przyznać, że to był jeden z najlepszych dni w moim życiu. Nasz pseudo spacer zakończyliśmy koło osiemnastej, na plaży, bo jakżeby inaczej. Na początku chwilę wygłupialiśmy się przy wodzie, uciekając przed małymi falami. Później wskoczyłam na plecy Neya, co ten wykorzystał i wbiegł do wody, tym razem trochę głębiej. Trzymałam się go kurczowo, żeby tylko za bardzo się nie zmoczyć. Po kilkunastu minutach zmęczeni usiedliśmy na piasku, a woda dosięgała tylko naszych stóp. Położyłam głowę na ramieniu Brazylijczyka, na co ten pocałował mnie w czubek głowy. Przez dłuższą chwilę milcząc wpatrywaliśmy się w krajobraz mozolnie zachodzącego słońca. Nie wiem ile czasu to trwało. Nie chcę wiedzieć, bo dla mnie mogłoby trwać wiecznie.
Ten idealny moment przerwał mój telefon, a dokładniej Oliver. Dziękuję braciszku, masz cudowne wyczucie. Odsunęłam się trochę od Neymara i niechętnie odebrałam.
- Wracajcie już – usłyszałam na przywitanie – Muszę się zbierać, na wyścig a nie chcę zostawiać Jai’a długo samego.
- Zaraz będziemy – westchnęłam.
- Przeszkodziłem wam w czymś? – potrafiłam sobie idealnie wyobrazić jak w tym momencie porusza brwiami w charakterystycznym geście
- Tak, w obserwowaniu morderczych mew. – prychnęłam i dodając szybko coś na pożegnanie zakończyłam rozmowę.
Moje spojrzenie padło na piłkarza, który wpatrywał się we mnie z pytajnikami w oczach.
- Musimy wracać. Oliver się śpieszy na… - zaczęłam bez wcześniejszego przemyślenia
- Na wyścig? – spytał
Zamarłam na kilka sekund, zapominając, że on o wszystkim wie. Odetchnęłam z ulgą. Mruknęłam coś na potwierdzenie, podnosząc się i otrzepując spodenki z piasku. Tym razem, jak na złość droga wręcz mi się dłużyła. Dzięki Bogu z tej plaży miałam stosunkowo blisko do domu. Gdy opuszczaliśmy piaszczysty teren, poczułam jak Neymar chwyta mnie za rękę. Spojrzałam na niego zdezorientowana. W odpowiedzi otrzymałam tylko prezentację idealnie białych zębów. Nawet nie spróbowałam zabrać dłoni, bo czułam, że i tak mi się to nie uda.
W domu zastaliśmy tak jak się spodziewałam tylko mojego bratanka, który oglądał bajki i jednocześnie budował coś z klocków.  Zdziwiłam się gdy  nawet nie zaprotestował gdy przełączyłam kanał w celu poszukania czegoś nadającego się do oglądania. Nie znalazłam niczego, więc byliśmy zmuszeni do poszukania czegoś w Internecie, co zostało zadaniem Neymara. Ja w tym czasie udałam  się po coś do picia, z nadzieją, że chociaż jemu uda się odnaleźć coś porządnego.  I nie zawiodłam się. Gdy wróciłam do salonu, na ekranie już mogłam zobaczyć okładkę filmu, razem z krótkim opisem,  który musiałam przeczytac
„Joe Kingman jest wielką gwiazdą amerykańskiego footballu. Jego życie jest usłane wiecznymi imprezami i sukcesami. Bajecznie bogaty, uwielbiany przez wszystkich pewnego dnia odkrywa, że ma córkę! Od teraz będzie musiał znaleźć czas na wychowywanie swojego dziecka, czytanie bajek i bieganie na kurs baletu. Czy uda mu się to pogodzić ze swoim dotychczasowym życiem?”
Bardzo zaciekawiona opisem, cały film oglądałam z wielką uwagą. Nawet Jai czasami przyglądał się temu co działo się na ekranie, lecz szybko zasnął. Nasz seans przerwał… Oliver. Znowu? Jednakże, gdy po otwarciu drzwi, długo nie słyszałam kroków, trochę się zaniepokoiłam. Wstałam z kanapy i podreptałam w kierunku korytarza. To co tam zastałam, sprawiło, że odruchowo zakryłam usta dłonią. Szatyn jedną ręką podtrzymywał się szafki a drugą usiłował zatrzymać krwotok z nosa. Po za tym widoczne było kilka siniaków, zadrapań i rozcięty łuk brwiowy.  
- Co ci się stało? – zapytałam drżącym głosem podchodząc do brata i pomagając mu trafić do łazienki.
- Napadli mnie, nawet nie wiem kto to był… – odpowiedział, krzywiąc się przy każdym ruchu.
Oparł się o jeden z łazienkowych blatów, a ja za wszelką cenę próbowałam znaleśc apteczkę.
- Nie dotykaj tego – skarciłam chłopaka i sama przyjrzałam się ranom.
Usłyszałam jak drzwi się otwierają, a następnie zobaczyłam Neymara, który zjawił się tu zapewne zaniepokojony moim zniknięciem. Wyraźnie zaskoczony i zaniepokojony stanem Olivera zatrzymał się w pół kroku
- Co się… - zaczął, lecz nie dokończył
- Potem ci wyjaśnię – odpowiedziałam zaczynając przemywanie ran.
Czułam, że trochę to potrwa, dlatego mimowolnie westchnęłam. Czas mijał, a ja czas znajdowałam nowe obrażenia.
- W co ty się wpakowałeś...  – mruknęłam.
- Jest jeszcze to – odparł Oliver wyciągając z kieszeni kolejną tego dnia - białą kopertę.
Teraz już bez tak dużego strachu wyjęłam z niej kartkę z kolejnymi identycznymi zdaniami.

„Tak wam się śpieszy do braciszka?
Nie martwcie się, chętnie wam pomogę.
                            Ostrzegałem, każdy wyścig to krok do śmierci”                                                            
     Kto tak bardzo chcę się nas pozbyć? Zgłupieję, jeśli to będzie trwało długo. Odłożyłam brudny już gazik, którym oczyszczałam rany i przetarłam twarz dłońmi.
- Muszę już iśc – moje rozmyślania przerwał Neymar, w odpowiedzi tylko kiwnęłam głową, wiedząc, że muszę dokończyć zajmowanie się twarzą Olivera.
- Idź z Neyem, poradzę sobie – uśmiechnął się delikatnie, popychając mnie w stronę drzwi.

Odwzajemniłam uśmiech i razem z Neymarem opuściłam łazienkę. Przytulił mnie na pożegnanie, po czym zrobił coś, czego mimo wszystko dalej się nie spodziewałam. Złożył na moich ustach długi, czuły pocałunek, po czym wyszedł, nie robiąc już nic więcej. Wpatrywałam się w okno, do póki samochód Brazylijczyka nie zniknął mi z pola widzenia. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Cię mam – Przemknęło mi przez myśl, nim wróciłam do Olivera. 




Przybywam, po prawie dwóch miesiącach ale jestem! Mam nadzieję, że rozdział się spodoba ^^ 
Znowu jest dłuższy niż planowałam i odnośnie tego mam pytanie - Wolicie takie rozdziały, czy krótsze? 
(Ten ma ok. 1800 słów, a krótszy miał by około 1000) 
Do następnego - gdzie pojawi się trochę (bardzo) zmieniona Copa America :D 
A teraz uciekam wprowadzic zmiany w wyglądzie bloga i w zakładce bohaterowie :3

piątek, 4 marca 2016

Rozdział VII „Trzeba to dokończyć”


Siedziałam na jakiejś skrzynce, których w garażu było pełno, popijałam cole z puszki, a Oliver grzebał coś przy motorze, raz po raz klnąc. Przyglądałam się bratu, myśląc o wyścigach. Jak to wszystko się potoczy, kiedy Oliver z tym skończy i czy w ogóle ma zamiar. Nagle mój wzrok przyciągnęła rzecz stojąca w rogu garażu, przykryta plandeką. Ścigacz James’a. Zdecydowanie najlepsza z 3 maszyn w tym pomieszczeniu. Stoi tak od jego śmierci. Pięć lat. Wszystko co osiągnął w świecie wyścigów osiągnął dzięki tej maszynie. Właściwie wszystkie jego rzeczy oprócz motoru, przez te kilka lat stoją na strychu i chyba jeszcze trochę tam postoją… Jednak coś w głębi ducha, kazało mi tam pójść i je przejrzeć.
- Zaraz wracam – rzuciłam w stronę brata po czym opuściłam garaż, po drodze wyrzucając puszkę. 
Udałam się na strych i zaczęłam poszukiwanie odpowiednich pudeł. Stały w kącie, podpisane czarnym markerem, tylko jednym słowem „James”. Otworzyłam pierwsze i zaczęłam przeglądać. Akurat w tym znalazłam różne zdjęcia, pamiątki jednym słowem pierdółki. W drugim były ubrania. Tak, nawet ich nie wyrzuciliśmy. Na początku chciałam je zostawić, ale w końcu je przejrzałam i znalazłam… najzwyklejszą białą kopertę z nieco zgniecionymi rogami. Przez kilka sekund  się w nią wpatrywałam aż w końcu niepewnie otworzyłam ją drżącymi palcami. W środku była jedna kartka. List. To pismo poznam wszędzie, zawsze było dla mnie… piękne. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam czytać.
 Barcelona, 24.08.2009
Jeśli to czytacie, zapewne nie żyję. Zostawiałem wam ten list przed każdym wyścigiem, w jakim brałem udział, lecz jeśli wracałem chowałem go.  Po co ?   Mam do was prośbę.  Jeśli czytacie to krótko po mojej śmierci, błagam - nie ryzykujcie życia i nie próbujcie mnie pomścić. Jeśli od dnia kiedy mnie z wami nie ma, już trochę minęło, a Oliver dalej się ściga… Jeśli dotrzesz do finału, weźcie mój motor. Jestem prawie pewny, że od tego czasu go nie ruszyliście. A jeśli porzuciliście to wszystko, niech tak zostanie. Nie chcę, żebyśmy się tak szybko spotkali po drugiej stronie.  Nawet w tamtym świecie, zawsze będę was kochał. Mam nadzieję, że jesteście szczęśliwi, nawet gdy mnie już z wami nie ma.
                                                                                                                                  Wasz James.
Przeczytałam list trzy razy. Nie wierzyłam w to co widzę. Jakby wiedział, że to kiedyś go zabije… Odłożyłam list a z pudełka z pierdołkami, wyjęłam jego zdjęcie. Ile bym dała żeby móc go przytulic… Tak cholernie mi go brakuje… Na zdjęcie spadło kilka moich łez. A już przyzwyczajałam się do tego, że go już nie zobaczę. Zabrałam zdjęcie oraz list, po czym wróciłam do garażu.
-Oliver ! – usiłowałam przekrzyczeć muzykę. Nie zareagował, więc ją wyłączyłam.
- Mhm ? – zwrócił na mnie uwagę.
- Patrz co znalazłam. – chłopak wyciągnął rękę po kartkę – Najpierw usiądź.
Ze zdziwieniem wykonał moje polecenie. Zaczął czytać list. Im dalej był, tym większe miał oczy. Tak jak ja, czytał go kilka razy. Gdy skończył, od razu spojrzał na  maszynę stojącą w kącie.
- Skąd to masz ? – spytał
- Znalazłam w jego rzeczach... – odpowiedziałam, zerkając na zdjęcie.
Oliver jeszcze raz przeczytał list. Jedną ręką nerwowo przeczesał włosy, po czym wstał i zrzucił plandekę ze ścigacza. Oparł ręce na biodrach i przez chwilę milczał.
- Będzie trzeba go wysłuchać. – uśmiechnął się i zaczął grzebać przy 5 lat nie ruszanym motocyklu.
*
*       *
Od samego wyjścia z budynku przedszkola, Jai namawiał mnie na pójście na lody i do parku. Naprawę próbowałam być twarda, ale jego błagalne spojrzenie to dla mnie za dużo. Po 10 minutach błagań, zgodziłam się. Tak więc teraz, pisałam sms do jego ojca, o tym, że znowu z nim przegrałam. Jednak ktoś musiał mi przerwać.  Na ekranie wyświetliło mi się połączenie od Neymara. Dotknęłam napisu odbierz.
- Zaraz Ci coś powiem ale możesz odpowiadać tylko „Tak” albo „nie” – zaczął – Rozumiesz ?
- Też się cieszę… - nie dał mi dokończyć.
- Zadałem Ci pytanie – zaśmiał się.
-Tak. – odpowiedziałam także się śmiejąc.
- Masz na dziś plany ?
- Nie.
- To dobrze bo jestem już w Barcelonie i tak się składa, że robimy imprezę… Tak więc ogarnij się, bierz Olivera i Jai’a pod pachę i za 2 godziny będę pod waszym domem.
- Kto będzie na tej imprezie ?
- Leo, Anto i Thiago  oraz Pique i Shakira z Milanem. No i ja, Rafaella i Davi. Zostało parę dni do zgrupowania przed Copa America, więc postanowili przylecieć do Hiszpanii na ten czas.
- Ostatnie pytanie. Gdzie chcecie to zrobić ?
- Na plaży. Teren prywatny znajomego, więc będzie spokój. – wyjaśnił Brazylijczyk.  – Wszystko już wiesz, odmowy nie słyszę, więc widzimy się za 2 godziny. Najpierw jedziemy po resztę, dopiero potem na plażę. A tak z innej beczki mam pytanie, dość dziwne. Umiesz może grać na gitarze ?
- Umiem, a co ?
- Mogłabyś ją wziąć ze sobą? Zapewne zrobimy ognisko, a wiesz gitara i ognisko to fajne połączenie – zaśmiał się
Piłkarz się rozłączył a ja westchnęłam. Zawołałam  Jai’a i wróciliśmy do domu. Przekazałam informację o „spotkaniu” Oliverowi i zaczęłam ogarniać siebie oraz bratanka. Oczywiście nie mogłam znaleźć wielu potrzebnych rzeczy, także gdy skończyliśmy się ogarniać, mieliśmy dziesięć minut do przyjazdu Neymara. Wyszłam ze swojego pokoju i zaczęłam szukać brata. Znalazłam go w… kuchni. Jego drugie ulubione miejsce zaraz po garażu.
- Kto z kim i czym jedzie ? – spytałam wyrywając go z transu jedzenia.
- Ty bierzesz samochód i jedziesz razem z Jai’em. Ja przy okazji sprawdzę jak działa motor James’a.
- Okay. – zgodziłam się – Kończ to jedzenie, zaraz będzie Neymar.
Miałam rację, nim się obejrzałam dostałam sms od piłkarza, informujący, że zaraz będzie. W trójkę wyszliśmy z domu, uprzednio wypuszczając Vidę do ogrodu.  Schowałam nasze rzeczy do bagażnika, a Oliver wyprowadził czarnego ścigacza. Byliśmy już gotowi, brakowało tylko Ney’a.  Gdy tylko zobaczyliśmy znajome audi od razu ruszyliśmy. Najpierw pojechaliśmy po Pique i jego rodzinę, potem „zabraliśmy” Messiego. Zapewne ta „wycieczka” wyglądała dosyć ciekawie. Trzy niezbyt tanie auta i Oliver trochę wyróżniający się na czarnym ścigaczu. Ciekawa byłam miejsca, w które „prowadził” nas Brazylijczyk. Jak się okazało, było ono trochę za miastem. Zatrzymaliśmy się przy jakimś domu. Był duży, zadbany, ale willą jeszcze nie był. Już z miejsca było widać plażę. Spory kawałek znajdował się za czymś w rodzaju ogrodzenia. Wszyscy wysiedli z samochodów,  ja i kilka innych osób, pomogło dzieciakom. Po krótkim „ogarnięciu się” ruszyliśmy na plażę. Było koło siedemnastej, więc w sumie pora w sam raz. Zaczęliśmy się „rozkładać” . Nagle dotarło do nas dziwne chrząknie. Odwróciłam się w stronę dźwięku i zobaczyłam.. Alvesa. No tak, przed nim żadna impreza się nie ukryje.
- Matko boska, Alves co ty tu robisz ? – spytał Messi ze śmiechem.
-Chcieliście się mnie pozbyć, co ? – spytał z wyrzutem.
- Oczywiście – opowiedział Ney i padł twarzą do dołu na koc który właśnie rozłożył. Spojrzałam na niego z politowaniem. A on jakby to widział, zaczął się rechotać.
- Też cię kocham! – powiedział Dani co wywołało u wszystkich śmiech.
- Koniec gadania, miała być impreza – wtrącił się Oliver.
Nim się obejrzałam, zwisałam głową w dół, przewieszona przez ramie niczym worek ziemniaków, niesiona przez mojego brata w kierunku wody. A po obu naszych stronach biegli ci wszyscy idioci, tylko dziewczyny wolały zostać na stałym lądzie i przy okazji pilnowały dzieciaków, które zaczęły grać w piłkę. Chociaż w sumie to bardziej się kłócili niż grali…
- Skaczesz sama czy mam cię wrzucić ? – usłyszałam Olivera. A no tak, pomost.
- Głęboko ? – spytałam, a ten mnie odstawił.
- Mi prawie do szyi. – spojrzał w wodę.
- To skaczę. – Uśmiechnęłam się.  
Odsunęłam się trochę i skoczyłam, tuż za mną reszta tych patafianów. Neymar zaczął mnie gonić, jednakże ktoś okazał mi pomoc. Pique go złapał, ale przeznaczenia nie oszukasz. Pod wodę wepchnął mnie Dani. Ja go naprawdę kiedyś zabiję.  Po kilkunastu minutach wygłupów, podczas których kilka osób prawie nie przeżyło, wróciliśmy na plażę. Nie zdążyłam nawet usiąść, a postanowiono, że zagramy mecz.
- Nie gram ! Nie ma opcji. – protestowałam.
- No nie narzekaj – Ney podszedł do mnie od tyłu – Wiem, że tego chcesz.
- Ej, to dziwnie brzmiało – zaśmiałam się.
- Głodnemu chleb na myśli ! – wytknął mi Brazylijczyk – Wydało się !
- Głodny głodnemu wypomni, kochany – wytknęłam mu język.
- I tak wszyscy wiemy, że tak naprawdę się kochacie i czego chcecie– odezwał się Leo. – A teraz koniec.  Angie grasz ?
- Gram, ale potem ognisko – wyszczerzyłam się w kierunku Juniora.  
- Lepiej tak niż wcale – odpowiedział ciesząc się jak dziecko.
    Podzieliliśmy się na drużyny po dwie osoby. Ja byłam o dziwo z Leo, z czego Ney niezbyt się ucieszył. Jak zawsze przy grze na piasku co chwile leżałam, przewracając się przez własne nogi. Raz wkręciłam chłopaków, że coś mi się stało, a gdy podeszli bliżej, wybuchnęłam śmiechem. Nie długo potem zakończyliśmy grę. Nawet nie wiem ile kto goli strzelił, co chwilę coś. Sama trafiłam ze trzy strzały. Podczas gdy ja odpoczywałam i rozmawiałam z dziewczynami, męska część towarzystwa rozpalała ognisko. To znaczy… Próbowała, co wyglądało dość komicznie. Pique prawie poniósł tragiczną śmierć poprzez przygniecenie jakimś konarem, po Alves nie pomyślał, żeby go jeszcze chwile przytrzymać. Momentami ledwo wytrzymywałam ze śmiechu i zastanawiałam się, czy nie pomóc tym ofiarom.  W końcu jednak się powstrzymałam. Po około piętnastu minutach, płonęło piękne ognisko, które idealnie wpasowało się w krajobraz plaży i słońca chylącemu się ku zachodowi. Dzieciaki o dziwo miały jeszcze siłę i cały czas się bawiły i wygłupiały. My rozsiedliśmy się przy ognisku. Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Miałam wrażenie jakby wszystkie obecne tu osoby znała od lat, a nie od kilku dni czy nawet godzin. Gdy zaczęły się nam kończyć  tematy, przyszedł czas na wyczekiwaną grę w butelkę. Rafa wpadła na pomysł, żeby wszystko nagrać. Będzie się potem z czego śmiać, może nawet część ktoś wstawi na Instagrama. Zaczynał oczywiście Dani. Padło na Pique. Już mu współczuję.
- Pytanie czy wyzwanie ? – spytał szczerząc się
- Idziemy na całość – zaśmiał się – Wyzwanie.
- Zaczep jakąś laskę i poproś, żeby skoczyła z tobą z pomostu – powiedział co u wielu wywołało parsknięcie śmiechem.
- Dobra ! – krzyknął Gerard zrywając się na równe nogi i ruszając w stronę gdzie byli jacykolwiek ludzie.
Trzy pierwsze kandydatki odmówiły, dopiero czwarta się zgodziła. Niewysoka brunetka, na oko trochę starsza ode mnie. Cały czas się śmiejąc skoczyła z piłkarzem z pomostu. Nagrodą za pomoc w wykonaniu wyzwania był autograf napisany na ręce. Piłkarz z dumny uśmiechem wrócił do nas i zakręcił butelką. Oliver. Uhuhu, już się boję.
- Wzywanie – powiedział od razu.
Pique chwile się zastanawiał. Spojrzał na Rafę, Olivera a następnie na motor, zostawiony razem z resztą naszych pojazdów przy domu właściciela tej części plaży.
- Przekonaj Rafaellę, żeby przejechała się z tobą motorem.  
- Ej ! – krzyknęła z wyrzutem Brazylijka. – Wiesz, że się boję…
- To zaraz przestaniesz się bać. – powiedział Oliver wstając i podchodzącą do niej. Wyciągnął do niej rękę – Chodź.
Niepewnie chwyciła jego rękę i wstała. Odeszli kawałek. Nie mam pojęcia co Oliver jej powiedział, ale już po chwili śmignęli nam przed nosami. Naprawdę boję się tego, jak ją przekonał. Po przełamaniu strachu Rafy, znowu usiedliśmy na piasku. Oliver z niecnym uśmiechem zakręcił pustą butelką. Wskazała na Neya…
-Wyzwanie – zaśmiał się zanim Oliver zdążył spytać.  
-Pocałuj kogoś. Nie możesz Daviego ani Rafy. – on to zaplanował! Nie zgadzam się.
- Anto i Shak odpadają, nie chcę się żegnać z życiem. Gejem także nie chcę być. Także zostaje mi…- jego wzrok zatrzymał się na mnie.
- O nie… - zaśmiałam się i wstałam, a po chwili także Brazylijczyk.
- O tak. – uśmiechnął się i podszedł bliżej. Trzeba uciekać.
Z piskiem zaczęłam biec w kierunku wody. Ratujcie. Chłopak był tuż za mną, gdyby wyciągnął rękę z łatwością by mnie złapał, ale najwidoczniej miał inne plany. Zatrzymałam się, gdy wody sięgała mi do brzucha. Neymar stanął naprzeciwko mnie. Zmieniamy zasady. Nie uciekałam już, Ney podszedł bliżej. Z plaży usłyszałam krzyki reszty piłkarzy. Gdy twarz Juniora znajdowała się już kilka centymetrów od mojej, gwałtownie odwróciłam głowę. Dzięki temu nie trafił w moje usta, tylko ledwo w ich kącik. Z triumfalnym uśmiechem odsunęłam się od niego i parsknęłam śmiechem. Był zaskoczony i rozkojarzony. Ktoś na za dużo od razu liczył. Wróciłam na plaże, gdzie reszta zwijała się ze śmiechu. Przez resztę naszej „imprezy” cały czas czułam wzrok Neymara na sobie….
***
Dochodziła godzina dwudziesta druga, a my byliśmy w drodze do domu. Dokładniej to ja, Oliver, Jai oraz Ney, Rafaella oraz Davi. Reszta została już „odstawiona” do domów. Z uśmiechem obserwowałam śpiącego Jai’a, którego widziałam w lusterku. Drogi były dziwnie puste. Minuty mijały, a już po chwili wjechałam na przydomowy parking. Zdziwiło mnie to, że oprócz Olivera zatrzymał się także Neymar. Wysiadłam z samochodu i zaciekawiona podeszłam do Juniora, przy okazji mówiąc Oliverowi, żeby zabrał Jai’a.
- Możemy pogadać? – spytał Ney opierając się o pojazd.
- O czym?- spytałam zaciekawiona.
- Nie uważasz, że to co zaczęliśmy na plaży wypadało by dokończyć? – uniósł brew i uśmiechnął się
Wszystko szybko przemyślałam. Po części się bałam, sama nie wiem czego. Ale z drugiej strony nic nie stracę, a mogę zyskać. Westchnęłam głośno.
- W sumie to masz rację – przygryzłam wargę, lecz potem się uśmiechnęłam.

- Ja zawsze mam rację – odparł ze śmiechem chwytając mnie za rękę i odwracając tak, że teraz ja znajdowałam się w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą on stał. Położył ręce na dachu samochodu, więc byłam „w potrzasku”. Oczywiście nie miałam zamiaru uciekać. Przymknęłam oczy a po chwili poczułam, jak usta Neymara łączą się z moimi w najlepszym pocałunku mojego życia. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Radujcie się albowiem powróciłam, ale nie wiem na jak długo :D
A razem ze mną najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam. Ponad 2000 słów ^^

Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze został :)


niedziela, 22 listopada 2015

Zawieszam

Po raz kolejny was zawodzę.... Właściwie to nie mam pojęcia, czy ktoś jeszcze tu jest. Przepraszam, ale muszę zrobic sobie przerwę, odzyskac  chęci. Mam PEŁNO pomysłów, ale chęci zdecydowanie mniej. Do tego dochodzi zapieprz w szkole. Postaram się w miarę szybko wrócic xx


czwartek, 24 września 2015

Rozdział VI "Tytuł jest nasz"

*Neymar*
Siedziałem w aucie dobre 20 minut, obserwując… wyścig. To co widziałem z jednej strony mnie przerażało. Co prawda, nie widziałem całości, ale mniej więcej połowa, zdecydowanie mi wystarczała. Postanowiłem, że poczekam, aż rodzeństwo będzie zmierzać w kierunku mojego auta, wtedy się ujawnię.  Z tego co widziałem, to Angie wygrała. Sam nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać. Na „swój moment” musiałem poczekać jeszcze trochę, lecz gdy ten nadszedł bez zawahania opuściłem pojazd i opierając się o drzwi, czekałem aż dziewczyna mnie zauważy. Okazało się, że jest bardzo spostrzegawcza. Zatrzymała się blisko samochodu i ze zdziwieniem ściągnęła kask. Oliver po prostu mnie zignorował i pojechał w swoją stronę.
- Co ty tu robisz ? – spytała jakby z wyrzutem.
- Czułem, że mnie okłamujesz. Tak, wiem nie musisz się mi spowiadać, ale… martwiłem się. To było silniejsze od mnie, musiałem wiedzieć, tak więc jestem… - wydusiłem.
Brunetka westchnęła i oparła się o maskę samochodu. Czas leciał a my milczeliśmy. Taka cisza zawsze mnie bardzo denerwowała. To oczekiwanie, aż któreś wreszcie się odezwię, mimo to, że wiesz, że ty i tak tego nie zrobisz…
- Pamiętasz jak wtedy u ciebie byłam ?  Jak opowiadałam Ci o sobie. – zaczęła nie pewnie.
- Jasne, że tak – odpowiedziałem, zastanawiając się do czego zmierza.
- Gdy wtedy mówiłam Ci o James’ie. O tym, że zginął w wypadku. Nie do końca powiedziałam Ci prawdę. – zrobiła krótką pauzę, lecz szybko kontynuowała.- Owszem, zginął w wypadku, ale podczas wyścigu. Ktoś uszkodził mu hamulce. Nie wytrzymał na zakręcie i spadł z urwiska… To dla niego ja i Oliver się ścigamy. Chcemy dotrzeć do finału. Chcemy go pomścić … - zakończyła a wzrok wbiła w ziemię.
Sam nie wiedziałem co powiedzieć. Z jednej strony to co robili było w jakimś sensie, hołdem dla ich brata ale z drugiej strony, wątpię, że on by tego chciał. Żeby narażali się dla niego… Ale niestety prawdy nie poznam ani ja, ani nikt inny.
- Choć, coś ci pokaże. – Angie spojrzała na mnie, uśmiechała się, lecz je oczy cały czas były smutne. Była bliska płaczu. Ewidentnie wspomnienie James’a bolało ją. Tęskniła za nim. Bardzo.

Ruszyłem za nią. Nie miałem pojęcia gdzie mnie prowadzi. Po mniej więcej dziesięciu minutach, stanęliśmy przy urwisku. Brunetka podeszła do niewielkiego krzaka i przy nim kucnęła. Podszedłem bliżej i dopiero wtedy zobaczyłem mały, metalowy krzyż. Na jego dłuższej części, przyczepiony był wzór motoru z tego samego materiału, a na nim napis: 

 

James Morris ur. 13.05.1987 – 24.08. 2010.

„Zabiła go pasja, lecz zginął szczęśliwy”

 

Kucnąłem koło Angie i zacząłem głaskać ją po plecach. Widziałem, że przygryza wargę i powstrzymuje płacz. Lekko się uśmiechnąłem i szepnąłem:
- Nie wstydź się płaczu. – powiedziałem  – Bo nie ma czego.
Podniosła wzrok i tym razem nie powstrzymując już łez, po prostu się do mnie przytuliła.
***
*Angie, kilkanaście dni później”
   Po wydarzeniu, w dniu wyścigu mało się z Neymarem widywaliśmy, ale dlatego, gdyż Brazylijczyk musiał się skupić na treningach, do finału Ligi Mistrzów, który jest właśnie dziś. Złożyło się, że mam akurat tego dnia urodziny i liczę na najlepszy prezent jaki można dostać. Na czas pobytu piłkarza w Niemczech, postanowiłam zająć się jego psem – Pokerem. Także teraz mam na głowie dwa walnięte psy.  Właśnie wróciłam do domu z prowiantem na mecz. Zapas chipsów, napoi, chłopaki zażyczyli sobie jeszcze jakiś alkohol. Ja byłam przeciwna, bo przy dziecku, to raczej nie zbyt. Skontrolowałam godzinę – 20.00. jeszcze półtorej godziny… Przypomniał mi się dość ważny szczegół. Wleciałam do mojego pokoju i z pudełka pod łóżkiem wyjęłam  flagę FC Barcelony oraz 4 klubowe szaliki. Te zostawiłam na łóżku, a z flagą wyszłam na balkon. Włożyłam jej uchwyt w stojak na flagi, zamontowany na balustradzie. Wiał lekki wiatr, dzięki czemu flaga wyglądała jeszcze lepiej. Opuściłam balkon i wróciłam do pokoju. Usłyszałam hałasy z korytarza, więc zeszłam na dół. Dylan i Jake już przyszli. W drzwiach kuchni pokazał się Oliver.
-Chodźcie na chwile – pociągnął moich przyjaciół za sobą, a mnie wygonił do salonu.
Zaskoczona usiadłam na kanapie. Coś w sercu kazało mi napisać do Neymara. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i chwilę biłam się z myślami. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk SMS’a. On mi czyta w myślach na odległość ?  „Wszystkiego Najlepszego <3 Obiecuje, że zadedykuję Ci bramkę :* Po za tym mam dla ciebie niespodziankę” Zaskoczona od razu wzięłam się za odpowiedź „Nie wierzę, że pamiętasz. Dziękuję i życzę powodzenia z całego serducha <3”  Schowałam telefon, i głośno wypuściłam powietrze. Nagle zrobiło się dziwnie ciemno. Zgasły światła. O co chodzi ? Usłyszałam kroki z kuchni odwróciłam wzrok. Do salonu  weszli Oliver z tortem oraz Jake’em i Dylanem po bokach śpiewający „Sto Lat” Zakryłam usta dłonią. Zabiłabym ich, ale tego nie przeżyje. Wstałam gdy podeszli do kanapy. Na torcie był Herb Barcelony oraz napis „Happy Brithday Angie !”
- Pomyśl życzenie – upomniał mnie Dylan a ja spojrzałam na niego z politowaniem.
- Wiem, deklu. – zaśmiałam się.

Mam dużo marzeń. Większość z nich jest nierealna… Więc postawię na chęć bycia szczęśliwą. Chcę żeby moja rodzina była szczęśliwa. Chce znaleźć tego jedynego i być szczęśliwa u jego boku. Przymknęłam oczy po czym zdmuchnęłam świeczki. Zanim Jake zabrał się za pokrojenie tortu (a boję się go tylko wtedy gdy ma nóż) musiałam oczywiście zrobić zdjęcie. Pozbyliśmy się ¼ ciasta. Nawet Vida i Poker się na trochę załapali. Co prawda wylizali tylko trochę talerze, ale psy jak to psy – cieszą się nawet z tego. Czas do meczu zleciał błyskawicznie. Cała piątka (Tak, Jai także ogląda) plus psy, siedziała na kanapie bądź podłodze i wpatrywała się w ekran. Po około 20 minutach meczu doczekaliśmy się pierwszego gola w wykonaniu Messiego. Wszyscy zerwali się z kanapy i wrzasnęli tak, że aż psy uciekły. Następnej bramki doczekaliśmy się sekundy przed końcem pierwszej połowy, tym razem strzelał Neymar, a jego cieszynka… zwaliła mnie z nóg. Pod koszulką ze swoim nazwiskiem, ukrywał drugą z napisem „Feliz cumpleaños Angie!”. Powstrzymywałam łzy radości, zaskoczenia… Nie wierzyłam, że to się dzieję.  Ale byłam pewna jednej rzeczy – przez całą reszte meczu i nie tylko będę szczęśliwa jak nigdy w życiu. Przez resztę meczu wrzeszczeliśmy jeszcze 2 razy, zawsze dzięki Neymarowi. Takie urodziny to ja mogę mieć co roku…  Lepszego prezentu chyba nie można dostać, prawda ?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam :)

Wiem, że krótki, ale chciałam go już wstawic. Mam nadzieję, że pomimo długości się spodoba. Dziękuję za 5500 wyświetleń ! Idziecie jak burza :) Mamy już 9 obserwatorów...

Dacie radę wbic 9 KOMENTARZY ? Nawet nie wiecie, jak byłabym szczęśliwa :3

  

sobota, 12 września 2015

Moja skleroza czyli 1 LBA :D

Przedstawiam wam moje pierwsze LBA na tym blogu... W całej "karierze" jest to moje 3. Na czym polega, chyba nie trzeba tłumaczyc. :) Nominacje dostałam 19 sierpnia >.< od mojej kochanej autorki tego bloga - http://neymaarmylife.blogspot.com/ 
 
A oto odpowiedzi na pytanka :)

1       1. Gdzie widzisz siebie w przyszłości ?
Odp. Ty wiesz gdzie xD Razem z tobą w Barcelonie, w domu mieszczącym się blisko domu Neya xD A tak serio, to nie wiem…

2      Gdybyś mogła spędzić jeden dzień w serialu, to jaki serial byś wybrała?
Odp. Eee… Pamiętniki Wampirów..? Chyba tak.

3. Wierzysz w przyjaźń damsko-męską ? Dlaczego tak/nie ?
Odp. Tak. Dlaczego ? Sama mam 2 kolegów którym mało brakuje by zostać moimi przyjaciółmi J
3       
      Czy cieszy Cię widok komentarza pod postem ?
Odp. Baaardzo. Zawsze szczerze się przez jakieś 10 minut

5. Co motywuje Cię do pisania ?
Odp. Komentarze przede wszystkim, potem rosnąca ilośc obserwatorów, na koniec wyświetlenia :3

6. Czy twoi przyjaciele/znajomi wiedzą, że prowadzisz bloga ?
Odp. Wiedzą chyba 2 koleżanki plus mama i siostra.

7. Gdybyś miała na to wpływ to do jakiej narodowości byś chciała należeć ?
Jestem patriotką, jestem dumna  z tego, że jestem Polką, ale gdybym nią nie była to chciałabym być Hiszpanką/Brazylijką ewentualnie Amerykanką :3

8. Na spacer nie wybieram się bez... ? 
Odp.  Coraz częściej bez telefonu xD

9. Kiedy masz "czas dla siebie" co robisz ?
Odp. Zależy od dnia i humoru :/

10. O której godzinie wstajesz w wolne dni ?
Odp. Od 7 do 12. Wszystko zależne od reszty rodziny, która bardzo często mnie chamsko budzi, tu pozdrawiam moją siostrę xD

11. Co pomaga Ci zasnąć ?
Odp. Muuzyka <3 Czasami dobra książka ;)


Oto moje pytania - 

1. Czego najbardziej się boisz ?
2. Jesteś od czegoś "uzależniona" ? (Chyba wiadomo o jakie uzależnienia chodzi xD)
3. Ulubiony kolor ?
4. Ulubiona pora roku ?
3. Zimne lato vs ciepła zima
4. Ulubiony gatunek muzyczny ?
5. Mieszkasz na południu czy północy ?
6. Noc vs Dzień 
7. Wolałabyś zabic przyjaciela czy byc zamkniętym w małym pomieszczeniu z największym wrogiem ?
8. Jesteś patriotą ?
9. Ulubiony POLSKI piłkarz ?
10. W jakim miesiącu masz urodziny ?
11. Lubisz czytac ? 

Blogi które nominuje dodam jutro, gdyż teraz nie mam zbyt dużo czasu...

sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział V "Muszę wiedziec"

  Rozdział dedykowany dwóm Wiktoriom, które wiedzą, że o nich mówię <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
  Rzeczą którą lubię najbardziej zaraz po graniu w piłkę oraz oglądaniu meczy jest to co robię w tym momencie – siedzenie na balkonie (właściwie to gdziekolwiek, byle było spokojnie), z ciekawą książką, jakimś dobrym ciachem i spokojną muzyczką. Nawet Oliver już wie, że przeszkodzenie mi w tym momencie jest karane śmiercią, albo godzinnym kazaniem, więc poszedł gdzieś z Jai’em   Co do książki to tym razem padło na czwartą część Harry’ego Potter’a. Postanowiłam sobie za cel przeczytać całą sagę od początku i idzie mi całkiem nieźle. Szczerze mówiąc, to nie wiem który raz to czytam… Przy piątym się zgubiłam… Lubię czytać. Nawet bardzo. Ale tylko czego nie muszę. Z przymusu właściwie nigdy nie przeczytałam żadnej książki. Podczas gdy Glizdogon właśnie zabijał Cedrika, mało co nie zeszłam na zawał. Właściwie zapomniałam o żywym świecie, gdy usłyszałam dzwonek mojego telefonu.  
    Było trzeba go wyłączyć… - Pomyślałam i spojrzałam na wyświetlacz. Gdyby to był ktoś inny, gorzko by tego pożałował. A był to Neymar. Zaciekawiona tym, dlaczego dzwoni odebrałam .
- Haloo – przeciągnęłam wyraz.
- Przeszkodziłem Ci w czymś ? – usłyszałam cichy śmiech.
- Można tak powiedzieć – mimowolnie się uśmiechnęłam. – Aż tak bardzo to słychać ?
- To przepraszam, ale zwijaj się. Mam dla ciebie niespodziankę. Będę u ciebie za dziesięć minut.
- Co ty kombinujesz ? – spytałam.
- Zobaczysz na miejscu – odpowiedział, po czym się rozłączył.
   Z westchnieniem , podniosłam się z czegoś w rodzaju ławki. Wsunęłam zakładkę w książkę, odłączyłam słuchawki od telefonu i je zwinęłam. Zaniosłam rzeczy do pokoju i usiadłam na łóżku zastanawiając się co robić przez te kilka minut. Chwyciłam torebkę, gdzie włożyłam kilka podstawowych rzeczy. Zostawiając ją na łóżku, poszłam umyć zęby. Poprawiłam szybko grzywkę, a gdy opuściłam łazienkę dostałam SMS’a od Neya. Już na mnie czekał. Zabrałam torebkę, w podskokach zeszłam na dół, po czym wyszłam z domu. Skierowałam się w stronę znajomego samochodu, gdzie Neymar już przytrzymywał mi drzwi.
- Cześć – uśmiechnęłam się – Powiesz mi w końcu co kombinujesz ?
- Dostałaś już odpowiedź na to pytanie – zaśmiał się, po czym uśmiechnął – Wsiadaj. Im szybciej tam dotrzemy, tym szybciej się dowiesz.
Posłusznie wsiadłam do samochodu. Całą drogę na miejsce umierałam z ciekawości.
***
    Zawiązał mi oczy. On mnie przeraża. Uparty jak osioł, nie powie co knuje. Nie pozostało mi nic innego, jak kierować się dźwiękami. Poczułam, że wchodzimy do pomieszczenia. Przeszliśmy kilka metrów, po czym usłyszałam przekręcanie klucza w drzwiach, a potem ich zamknięcie. Zapanowała kilku sekundowa cisza, a po chwili usłyszałam, jakby odłożenie torby, czy czegoś w tym rodzaju.
- Już cię rozwiązuje – usłyszałam chichot Brazylijczyka, a chustka czy czym tam miałam zawiązane oczy, w końcu została zabrana. Na początku, myślałam, że mam przewidzenia. Odwróciłam się  stronę szatyna, z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Nie szczerz się tak, tylko się przebieraj -  wskazał na torbę, która stała na ziemi, koło szafki – Dziś ćwiczysz z nami. Zatrzymaj sobie te rzeczy – uśmiechnął się poraz kolejny. – Też lecę się przebrać, za chwilę po ciebie przyjdę.
    Opuścił pomieszczenie, które jak się okazało było drugą szatnią. Przysiadłam na chwilę, próbując ochłonąć, co i tak się nie udało. Westchnęłam, i otworzyłam torbę która zostawił mi Ney. To jest sen… Znalazłam tam strój Barcelony z moim nazwiskiem  (swoją drogą, to skąd on wie jak mam na nazwisko ? Nie mówiłam mu chyba…), korki z Nike oraz inne potrzebne rzeczy, czyli jak ja to mówię – duperele. Z wielkim uśmiechem, szybko się przebrałam i związałam włosy. Zdążyłam jeszcze „jakoś” złożyć moje ciuchy i usłyszałam pukanie. Drzwi się otworzyły, a w nich pokazał się Neymar.
- Gotowa ? – spytał.
- Chyba tak – wstałam i do niego podeszłam.
- To idziemy. – przepuścił mnie w drzwiach. – Najpierw pogadasz z Enrique. Gdy pokazałem mu filmik…
- Jaki filmik ?
- Wczoraj Cię nagrałem. Potem Ci wyjaśnię. Wracając do tematu, gdy mu to pokazałem, zgodził się od razu, co mnie zaskoczyło. Myślałem, że będzie przeciw… W każdym, razie mówił, że mam Ci przekazać, że będzie chciał z tobą pogadać. 
    Nawet nie zauważyłam, kiedy weszliśmy na murawę. Z tego miejsca, to wygląda zupełnie inaczej. Po prostu – niesamowicie. Tak jak „kazał” mi Neymar, najpierw porozmawiałam z Enrique. Powiedział mi tylko, że gdy Ney mu to pokazał był pod wrażeniem, gdyby go nie wyprzedził, sam prędzej czy później  by to zaproponował. Potem zwołał piłkarzy (Ney był pierwszy..), przedstawił mnie,( chociaż wydaje mi się, że Neymar zrobił to przed nim) a potem poprosił, żebym pokazała co umiem. Oczywiście Brazylijczyk zgłosił się na ochotnika. Zgodziłam się, bo jego spojrzenie mówiło wszystko „jak się nie zgodzisz, to się fochnę, a tego nie chcemy”. Zaczęłam od tego co mogłam zrobić sama, lecz szybko potrzebowałam mojego pomocnika.
- Dam Ci fory, żeby było bardziej widowiskowo – szepnął, gdy przechodził koło mnie.
Zaczęliśmy nasze przedstawienie. Grałam, tak jak zawsze jeśli chodzi o „styl” ale też próbowałam dać z siebie wszystko. Gdyby nie „fory” poległabym zapewne od razu, a tak „załatwiłam” go 2 razy właściwie jego własną bronią.
- Nie wiem jak reszta – usłyszałam Daniego Alvesa – Ale ja jestem za tym, żeby ją zrobić zastępczynią Neymara
    Wszyscy łączenie ze mną parsknęli śmiechem, choć nie ukrywam – byłoby to ciekawe doświadczenie. Po krótkiej rozgrzewce, czyli między innymi 2 okrążeniach   (z czego połowę jednego Ney przebiegł ze mną na plecach, za gadanie)  zagraliśmy jeszcze krótki mecz. „Moja” drużyna wygrała 3-1 i nawet udało mi się strzelić gola, w co cały czas nie mogę uwierzyć. Jestem w stu procentach pewna, że zapamiętam te dwie godziny na bardzo długo.
***
-Masz jakieś plany na dziś ? – spytał Ney gdy opuszczaliśmy stadion
- Chyba zabiorę Jai’a i pojedziemy na plaże, bo w domu do roboty nic nie ma. Będzie dopiero jak wrócę – zaśmiałam się.
- Mogę się wprosić, że tak powiem ? – spytał Brazylijczyk – Zabrałbym Daviego, po jutrze wraca do Brazylii, chciałbym jak najlepiej wykorzystać ten czas który został, a tym razem mógłbym go spędzić także z tobą – uśmiechnął się. Nim się obejrzałam wsiadaliśmy do jego samochodu
-Nie ma sprawy – powiedziałam -  Jai się ucieszy. Widać, że lubią się z Davim - odpowiedziałam   
- To w takim razie teraz Cię odwiozę, pojadę do siebie się trochę ogarnąć i razem z młodym będziemy za… pół godziny ? Wystarczy ? – zaśmiał się.
- Zdecydowanie.
    Po kilku minutach byliśmy już pod moim domem . Pożegnałam się z chłopakiem i zabrałam torbę z rzeczami które od dziś należały do mnie. Weszłam do domu, zdjęłam buty i poszłam poszukać bratanka. Bawił się razem z Oliverem w ogrodzie. Powiedziałam im, że zabieram go na plaże, po czym sama poszłam znaleźć jakieś kostium. W końcu zdecydowałam się na mój ulubiony. Zabrałam go i jakieś luźne ciuchy po czym poszłam do łazienki. Ogarnęłam się trochę, założyłam bikini a na nie wybrane ubrania. Wyszłam z łazienki i włożyłam do torby plażowej kilka potrzebnych rzeczy, a potem poszłam zobaczyć czy Oliver „przygotował” Jai’a. Ku mojemu zdziwieniu, zrobił to. Jeśli Neymar zjawił by się dokładnie po pół godzinie, to i tak miałaby jeszcze 10 minut. Napisałam mu SMS’a, że jesteśmy już gotowi.  Praktycznie od razu dostałam odpowiedź, że w takim razie już wychodzą. Czas oczekiwania na nich postanowiłam umilić sobie oglądaniem telewizji.
   Nim się obejrzałam razem z Jai’em „pakowaliśmy się” do samochodu i ruszaliśmy w kierunku plaży. Neymar postanowił zabrać nas na jakąś mało znaną plażę, gdzie z reguły jest spokojniej i jest tam mało lubi, a miejsce jest naprawdę piękne. Szczerze mówiąc jestem ciekawa gdzie nas „wywiezie”. Na miejscu byliśmy po około 15 minutach. Brazylijczyk miał rację – miejsce naprawdę było piękne. Nie rozumiem dlaczego jest tu tak mało ludzi… Znaleźliśmy jakieś miejsce, kilka metrów od wody. Zdjęliśmy ubrania, a dzieciaki od razu pobiegły do wody. Zdążyliśmy tylko krzyknąć, żeby uważali. Usiadłam na ręczniku i chwyciłam telefon  celu zrobieniu kilku zdjęć. Udało mi się uchwycić moment, gdy Neymar zaczął ochlapywać chłopców. Naprawdę spodobało mi się to zdjęcie. Zrobiłam kilka ogólnych, całego widoku, potem ze dwa sobie po czym schowałam telefon.
   Niestety opalanie nie było mi dziś dane. Po chwili zobaczyłam Neymara z niecnym uśmiechem zmierzającego w moją stronę. Przełknęłam ślinę i wstałam i zaczęłam się cofać. On jednakże okazał się szybszy. Podbiegł do mnie, chwycił w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Zaczął iść w kierunku wody
- Puść mnie, proszę ! – zaczęłam błagać.
- Nie – zaśmiał się.  
- Zrobię wszystko ! Tylko mnie puść.
- Wszystko ? – spytał.
- Cofam to, nie wszystko. Ale mnie puść.
- Tak się nie bawię. – odpowiedział wchodząc do wody. Gdy ta sięgała mu do pasa, w końcu mnie puścił.
- Dlaczego nie tak od razu ? – mruknęłam, chcąc iść w kierunku brzegu.
- A pani gdzie się wybiera ? – chwycił mnie za rękę tym samym uniemożliwiając ucieczkę a do tego mnie ochlapał.
- No wiesz ! – zaśmiałam się
***
    Leżałam na ręczniku, po dziesięciu minutach walki z Neymarem który pozwolił mi w końcu wyjść z wody. Tym razem znowu ktoś mi przerwał, lecz nie był to piłkarz. Był to dźwięk SMS. Podniosłam się i odblokowałam ekran. Od Olivera ? Dziwne… „Zmiana planów. Wracaj, za dwie godziny wyścig”. Zamarłam. To nie możliwe. On miał być w przyszłym tygodniu…Zauważyłam, że Neymar wychodzie z wody a chłopcy biegną obok niego. Usiadł obok mnie.
- Coś się stało ?- spytał.
- Nie… Ale musimy już wracac..  – przygryzłam wargę.
- Szkoda, fajnie jest. Ale obiecaj mi, że to jeszcze kiedyś powtórzymy.
- Jasne – uśmiechnęłam się.
*Neymar*

Ku nie zadowoleniu dzieciaków musieliśmy wracać. Wydaje mi się, że Angie kłamie… Że coś jednak się stało. Wiem, że nie musi się mi spowiadać ze wszystkiego, ale jej zachowanie mnie trochę zmartwiło. Wiem, że to będzie głupie z mojej strony, ale muszę to zrobić. Pojadę za nią. Gdy ją odwiozę, pojadę do siebie, zostawię Daviego, zmienie samochód, i tu wrócę. Muszę wiedzieć o co chodzi. Tak jak pomyślałem tak zrobiłem. Syna zostawiłem z zaufaną sąsiadką. Białe auto zamieniłem na czarne. Udałem się pod jej dom i nie pozostało mi nic jak czekać. Widziałem, że jest jeszcze w domu. Po około godzinie, razem z bratem wyszła z domu. Poszli do garażu, z którego wyszli z… motorami ? Wiem, że ona się tym interesuje ale, że jeździ to bym nie powiedział… Gdy trochę odjechali, także ruszyłem.  

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam. Z całego serca was przepraszam, że musieliście tak długo czekac.
Ale poprostu nie mogłam tego skończyc. Albo nie miałam weny, albo nie mogłam pisac :/

Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy :)
Mam nadzieję, że mnie nie zostawiliście :)


Jeśli jesteś - skomentuj :)
Dlaczego ? Możesz przeczytac pod okienkiem na komentarz hah :D