Budzę się koło jedenastej, jak zawsze
sprawdzam media społecznościowe i zastaję jeden wielki spam na Instagramie.
Pełno serduszek, komentarzy oraz nowych obserwujących. O co chodzi? Zamrugałam
kilkakrotnie, żeby bardziej przyzwyczaić oczy do światła i zaczęłam szybko
przesuwać powiadomienia w celu odnalezienia sprawcy tego zamieszania. Obróciłam
się na plecy, nie zaprzestając poszukiwań. Komu się aż tak bardzo nudziło?
Westchnęłam głośno, zaczynając już z tego
rezygnować, gdy zauważyłam istotny szczegół. Mianowicie Neymar był na tyle
mądry, wstawił kilka zdjęć z imprezy i oczywiście mnie oznaczył. Po za nim, to
samo zrobiła Rafaela. Zablokowałam ekran i odłożyłam telefon. Zamknęłam oczy.
Przypomniała mi się wczorajsza sytuacja spod domu. Pamiętałam każdy szczegół
tego pocałunku. Na samą myśl o nim, mimowolnie się uśmiechałam. Miejmy tylko
nadzieję, że to się zbyt szybko nie wyda. Na czym, jak na czym ale na byciu
ofiarą paparazzi mi nie zależy. Zrzuciłam z siebie kołdrę. Podniosłam się do
pozycji siedzącej, przeczesałam placami włosy po czym opuściłam pokój. Moim
celem była kuchnia.
Na
miejscu zastałam tylko Jai’a. Miał poczochrane włoski i jeszcze trochę zaspane
oczy. W powolnym tempie jadł płatki z mlekiem. Uśmiechnęłam się, przechodząc
obok, pocałowałam go w czubek głowy.
Zrobiłam sobie na szybko kilka kanapek. Zajęłam miejsce przy stole, naprzeciwko
bratanka.
-
Gdzie poszedł twój tata? – spytałam – Dawno wyszedł?
-
Zabrał Vide i powiedział, że za chwilę
wróci. – ziewnął – Jak zeszłaś na dół, to wyszedł. Minęliście się.
Wzruszył
ramionami i wrócił do pałaszowania śniadania, teraz już trochę energiczniej. W
milczeniu, kończyliśmy posiłek. Miałam dziwne przeczucia. Martwiłam się. Ale
pytanie dla czego? Przecież on tylko poszedł z psem na spacer… Zaśmiałam się
pod nosem, na co Jai podniósł na chwilę wzrok. Po kilku minutach podskoczyłam
na krześle jak oparzona słysząc dźwięk otwierania drzwi. Co się ze mną dzieje? Oliver
wszedł do kuchni i położył przede mną białą, już otwartą kopertę.
-
Co to? – zapytałam niepewnie.
-
Po prostu zobacz. – zachęcił mnie. W jego spojrzeniu zauważyłam złość
pomieszaną ze strachem.
Otworzyłam
kopertę. W środku była tylko jedna mała karteczka, a na niej wydrukowane trzy
zdania.
„Śmierć to
piękna rzecz…
Każdy wyścig
to krok do śmierci
Skończycie
tak jak wasz braciszek”
Przeczytałam
to kilka razy, z każdym moje oczy coraz bardziej się powiększały. Moje
przeczucia po raz kolejny mnie nie zawiodły. Pogróżki to nie żarty.
-
Co chodzi? – spytałam cicho, cały czas wlepiając wzrok w kartkę.
-
Chciałbym wiedzieć.- założył ręce i oparł się o kuchenny blat – Ktoś ewidentnie
chce się nas pozbyć. I nie zdziwię się, jeśli to ta sama osoba, która stoi za
śmiercią Jamesa.
Zadrżałam
słysząc ostatnie zdanie. Człowiek, który to zrobił… Jeśli go zidentyfikujemy,
dopilnuję, żeby za wszystko zapłacił. Nawet mimo to, że to i tak nie przywróci
życia mojemu bratu. Udałam się z powrotem na górę. Zabrałam z szafy czarne
legginsy i t-shirt z napisem Home is
where your dog is, do tego czystą bieliznę. Zajęłam łazienkę. Wzięłam
długi, ciepły prysznic. Nawet teraz, odczuwałam zmęczenie po wczorajszym
wieczorze. Gdy zaczęło mi się robić duszno przez ciepłą wodę opuściłam kabinę.
Ubrałam się, umyłam zęby a na koniec
związałam włosy w niedbałego koczka na czubku głowy. Gotowa opuściłam łazienkę.
Gdy przekroczyłam próg pokoju, przywitał mnie dźwięk nowej wiadomości.
Zaciekawiona sprawdziłam, kto się mną zainteresował.
Neymar: Zajęta?
Me: A co ja kibel?
Me: A tak serio, to nie. Na chwilę
obecną to się nudzę.
Neymar: Zaraz u ciebie będę, mam dobre
wieści.
Dobre wieści? Już się boję. Czekając na
przybycie piłkarza, głównie kręciłam się po domu bez celu, nucąc pod nosem
jakieś melodie. Po jakimś czasie zaczęło mnie to nudzić. Wyszłam na taras i oparłam
się o balustradę. Przymknęłam oczy czując promienie słońca na twarzy. Jednakże
to co stało się później nie było już tak miłe. Wyobraźcie sobie siebie w tej
sytuacji. Stoisz na balkonie, rozkoszujesz się słoneczkiem a ktoś postanawia
oblać się lodowatą wodą. Obróciłam się i zaciskając pięści spojrzałam na
osobnika, który się na to odważył. Z moim mordem w oczach spotkał się… Neymar.
Widząc moją minę, automatycznie się cofnął, a ja na nic nie czekając zaczęłam
go gonić. Brazylijczyk śmiał się cały czas, co w jakimś stopniu zmniejszyło
moją złość. Nasza gonitwa ustała na chwilę w kuchni, gdzie chowaliśmy po dwóch
stronach stołów. To wszystko obserwował Oliver trzymający Jai’a i jednocześnie
wszystko nagrywający.
Czwarta
z rzędu próba zmylenia Neymara znowu mi się nie udała, a nawet została
wykorzystana na moją nie korzyść. To on mnie złapał i przerzucił przez ramie,
dzięki czemu zwisałam głową w dół. Ruszył w kierunku kanapy, na którą mnie
dosłownie rzucił. Stanął nade mną z założonymi rękami.
-
Uspokój się dziewczyno – najpierw próbował być poważny, lecz koniec końców i
tak wybuchł śmiechem po raz kolejny.
Usiadł
na kanapie, zaraz obok mnie i spojrzał na mnie dość dziwnie co wywołało kolejną
falę radości
-
W sumie to miałeś dla mnie jakieś dobre wieści – zaczęłam
-
Jedziesz ze mną na Copa America – powiedział prostu z mostu.
Spojrzałam
na niego zaskoczona, nie mogąc w to uwierzyć. Wszystko dotarło do mnie, gdy
zaczął kontynuować
-
Zabierasz się z Rafą i Davim. Lecicie jutro wieczorem, potem dam ci znać o której
dokładnie masz być gotowa. – wyszczerzył się – A teraz proponuję obejrzeć jakiś
dobry film albo iść na spacerek. W sumie najlepiej oba. Wybieraj, kolejność
dowolna.
Zachichotałam
z tej nagłej zmiany tematu i monologu Juniora. Po kilkunastominutowej debacie
postanowiliśmy, że zaczniemy od spaceru, co pewnie przeciągnie się nawet do
kilku godzin, dzięki czemu nie tylko my na tym skorzystamy – paparazzi dobrze
zarobią. Dom opuściliśmy przy ciągłych przepychankach, w wyjątkowo dobrych
humorach.
Czas
jak zawsze leciał jak wariat. Miałam wrażenie, że godziny to minuty. Nawet nie
zorientowałam się, kiedy obeszliśmy spory kawałek Barcelony. Nie wiem jakim
cudem tak szybko znaleźliśmy się w centrum. Nie obyło się bez fanów Neymara,
którzy zaczepiali nas co kilka minut. Ale dzisiaj nawet to mi nie
przeszkadzało. Z uśmiechem przyglądałam się wszystkiemu, czasem nawet to ja
robiłam zdjęcia. Nie mogłam się nadziwić jak dobry kontakt z fanami ma Neymar. Mimo wszystko, cały czas
zachowywaliśmy się dzieci. Głośny śmiech, przepychanki, wzajemne ubrudzenie się
lodami a nawet próba wrzucenia mnie do fontanny. Mogę śmiało przyznać, że to
był jeden z najlepszych dni w moim życiu. Nasz pseudo spacer zakończyliśmy koło
osiemnastej, na plaży, bo jakżeby inaczej. Na początku chwilę wygłupialiśmy się
przy wodzie, uciekając przed małymi falami. Później wskoczyłam na plecy Neya,
co ten wykorzystał i wbiegł do wody, tym razem trochę głębiej. Trzymałam się go
kurczowo, żeby tylko za bardzo się nie zmoczyć. Po kilkunastu minutach zmęczeni
usiedliśmy na piasku, a woda dosięgała tylko naszych stóp. Położyłam głowę na
ramieniu Brazylijczyka, na co ten pocałował mnie w czubek głowy. Przez dłuższą
chwilę milcząc wpatrywaliśmy się w krajobraz mozolnie zachodzącego słońca. Nie
wiem ile czasu to trwało. Nie chcę wiedzieć, bo dla mnie mogłoby trwać
wiecznie.
Ten
idealny moment przerwał mój telefon, a dokładniej Oliver. Dziękuję braciszku,
masz cudowne wyczucie. Odsunęłam się trochę od Neymara i niechętnie odebrałam.
-
Wracajcie już – usłyszałam na przywitanie – Muszę się zbierać, na wyścig a nie
chcę zostawiać Jai’a długo samego.
-
Zaraz będziemy – westchnęłam.
-
Przeszkodziłem wam w czymś? – potrafiłam sobie idealnie wyobrazić jak w tym
momencie porusza brwiami w charakterystycznym geście
-
Tak, w obserwowaniu morderczych mew. – prychnęłam i dodając szybko coś na
pożegnanie zakończyłam rozmowę.
Moje
spojrzenie padło na piłkarza, który wpatrywał się we mnie z pytajnikami w
oczach.
-
Musimy wracać. Oliver się śpieszy na… - zaczęłam bez wcześniejszego
przemyślenia
-
Na wyścig? – spytał
Zamarłam
na kilka sekund, zapominając, że on o wszystkim wie. Odetchnęłam z ulgą.
Mruknęłam coś na potwierdzenie, podnosząc się i otrzepując spodenki z piasku.
Tym razem, jak na złość droga wręcz mi się dłużyła. Dzięki Bogu z tej plaży
miałam stosunkowo blisko do domu. Gdy opuszczaliśmy piaszczysty teren, poczułam
jak Neymar chwyta mnie za rękę. Spojrzałam na niego zdezorientowana. W
odpowiedzi otrzymałam tylko prezentację idealnie białych zębów. Nawet nie
spróbowałam zabrać dłoni, bo czułam, że i tak mi się to nie uda.
W
domu zastaliśmy tak jak się spodziewałam tylko mojego bratanka, który oglądał
bajki i jednocześnie budował coś z klocków.
Zdziwiłam się gdy nawet nie
zaprotestował gdy przełączyłam kanał w celu poszukania czegoś nadającego się do
oglądania. Nie znalazłam niczego, więc byliśmy zmuszeni do poszukania czegoś w
Internecie, co zostało zadaniem Neymara. Ja w tym czasie udałam się po coś do picia, z nadzieją, że chociaż
jemu uda się odnaleźć coś porządnego. I
nie zawiodłam się. Gdy wróciłam do salonu, na ekranie już mogłam zobaczyć okładkę
filmu, razem z krótkim opisem, który
musiałam przeczytac
„Joe Kingman jest wielką gwiazdą amerykańskiego
footballu. Jego życie jest usłane wiecznymi imprezami i sukcesami. Bajecznie
bogaty, uwielbiany przez wszystkich pewnego dnia odkrywa, że ma córkę! Od teraz
będzie musiał znaleźć czas na wychowywanie swojego dziecka, czytanie bajek i
bieganie na kurs baletu. Czy uda mu się to pogodzić ze swoim dotychczasowym
życiem?”
Bardzo zaciekawiona opisem,
cały film oglądałam z wielką uwagą. Nawet Jai czasami przyglądał się temu co
działo się na ekranie, lecz szybko zasnął. Nasz seans przerwał… Oliver. Znowu?
Jednakże, gdy po otwarciu drzwi, długo nie słyszałam kroków, trochę się
zaniepokoiłam. Wstałam z kanapy i podreptałam w kierunku korytarza. To co tam
zastałam, sprawiło, że odruchowo zakryłam usta dłonią. Szatyn jedną ręką
podtrzymywał się szafki a drugą usiłował zatrzymać krwotok z nosa. Po za tym
widoczne było kilka siniaków, zadrapań i rozcięty łuk brwiowy.
- Co ci się stało? –
zapytałam drżącym głosem podchodząc do brata i pomagając mu trafić do łazienki.
- Napadli mnie, nawet nie
wiem kto to był… – odpowiedział, krzywiąc się przy każdym ruchu.
Oparł się o jeden z
łazienkowych blatów, a ja za wszelką cenę próbowałam znaleśc apteczkę.
- Nie dotykaj tego –
skarciłam chłopaka i sama przyjrzałam się ranom.
Usłyszałam jak drzwi się
otwierają, a następnie zobaczyłam Neymara, który zjawił się tu zapewne
zaniepokojony moim zniknięciem. Wyraźnie zaskoczony i zaniepokojony stanem
Olivera zatrzymał się w pół kroku
- Co się… - zaczął, lecz nie
dokończył
- Potem ci wyjaśnię –
odpowiedziałam zaczynając przemywanie ran.
Czułam, że trochę to potrwa,
dlatego mimowolnie westchnęłam. Czas mijał, a ja czas znajdowałam nowe
obrażenia.
- W co ty się wpakowałeś... – mruknęłam.
- Jest jeszcze to – odparł Oliver
wyciągając z kieszeni kolejną tego dnia - białą kopertę.
Teraz już bez tak dużego
strachu wyjęłam z niej kartkę z kolejnymi identycznymi zdaniami.
„Tak
wam się śpieszy do braciszka?
Nie
martwcie się, chętnie wam pomogę.
Ostrzegałem,
każdy wyścig to krok do śmierci”
Kto tak bardzo chcę się nas pozbyć? Zgłupieję,
jeśli to będzie trwało długo. Odłożyłam brudny już gazik, którym oczyszczałam
rany i przetarłam twarz dłońmi.
- Muszę już iśc – moje rozmyślania
przerwał Neymar, w odpowiedzi tylko kiwnęłam głową, wiedząc, że muszę dokończyć
zajmowanie się twarzą Olivera.
- Idź z Neyem, poradzę sobie
– uśmiechnął się delikatnie, popychając mnie w stronę drzwi.
Odwzajemniłam uśmiech i
razem z Neymarem opuściłam łazienkę. Przytulił mnie na pożegnanie, po czym
zrobił coś, czego mimo wszystko dalej się nie spodziewałam. Złożył na moich
ustach długi, czuły pocałunek, po czym wyszedł, nie robiąc już nic więcej.
Wpatrywałam się w okno, do póki samochód Brazylijczyka nie zniknął mi z pola
widzenia. Nawet nie wiesz, jak się
cieszę, że Cię mam – Przemknęło mi przez myśl, nim wróciłam do Olivera.
Przybywam, po prawie dwóch miesiącach ale jestem! Mam nadzieję, że rozdział się spodoba ^^
Znowu jest dłuższy niż planowałam i odnośnie tego mam pytanie - Wolicie takie rozdziały, czy krótsze?
(Ten ma ok. 1800 słów, a krótszy miał by około 1000)
Do następnego - gdzie pojawi się trochę (bardzo) zmieniona Copa America :D
A teraz uciekam wprowadzic zmiany w wyglądzie bloga i w zakładce bohaterowie :3
Ooooooo kurde.. Mistrzu!! Kłaniam ci się XD 😂
OdpowiedzUsuńMega *.* a wygląd *o*
Huhu szykuje się CA oooou :D w końcu!
Świetny wygląd! :D Rozdział oczywiście bardzo mi się podobał. Ney zabiera ją na Copa... Tego się nie spodziewałam! Ale trochę mnie martwi sprawa z tymi listami. Mam nadzieję, że wszystko się uspokoi. :)
OdpowiedzUsuńRozdział megaa. Wygląd super :) Trochę martwię się o główną bohaterkę i jej brata. Czekam na next :D
OdpowiedzUsuńCudny rozdział !!
OdpowiedzUsuńNeyyyyy *.*💖❤💞
Życzę weny skarbie ;*
Zapraszam również do siebie na opowiadanko o Fransie ~ tegorocznym reprezentancie Szwecji na Eurowizji 😉 😊 liczę na jakąś opinię z twojej strony 💖 z góry dzięki xoxo
www.sweden-and-you.blogspot.com
Ps. Moglabys mnie informować o kolejnych rozdziałach? Byłabym baardzo wdzięczna;*
Cudny rozdział !!
OdpowiedzUsuńNeyyyyy *.*💖❤💞
Życzę weny skarbie ;*
Zapraszam również do siebie na opowiadanko o Fransie ~ tegorocznym reprezentancie Szwecji na Eurowizji 😉 😊 liczę na jakąś opinię z twojej strony 💖 z góry dzięki xoxo
www.sweden-and-you.blogspot.com
Ps. Moglabys mnie informować o kolejnych rozdziałach? Byłabym baardzo wdzięczna;*
Uwielbiam tego bloga, ciekawa fabuła, i wo gule. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Dodaj yo jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz. :)
Chciałabym Cię zaprosić na mojego bloga - inny niż Twój, o innej tematyce, ale może przypadnie Ci do gustu. Będzie mi bardzo miło, jeśli wpadniesz i zostawisz po sobie jakiś ślad. :D
http://campeona-de-la-vida.blogspot.com/
Pozdrawiam!
R.