Pierwszy raz od
dłuższego czasu udało mi się spać tak długo, aż do jedenastej. Zapewne gdyby nie telefon od Jake’a spałabym
jeszcze dłużej. Tak jak wczoraj podejrzewałam,
poinformował mnie, że dziś idziemy grać i ani on ani Dylan nie tolerują odmowy.
Zwlekłam się z łóżka i odsunęłam zasłony które i tak nie spełniały swojego
zadania. Zaczęłam poszukiwania jakichś luźniejszych spodenek, a potem musiałam
się zdecydować na koszulkę, co nie należało do zbyt łatwych. Miałam do
dyspozycji dwie - obie z herbem FC Barcelony i „11” na plecach. Jedyną różnicą
było to, że jedna posiadała autograf. Po kilku minutach zdecydowałam się na tą
bez niego. Tą z meczu chyba powieszę na ścianie... Zabrałam inne potrzebne
rzeczy i poszłam do łazienki. Poranna toaleta i ubranie się zajęło mi nie całe
piętnaście minut.
Zeszłam na dół
i skierowałam się do kuchni. Zjadłam szybko miskę płatków. Gdy odkładałam
naczynia do zmywarki, rzuciłam przelotne spojrzenie na zegar. Dochodziła
dwunasta. Tym razem skierowałam się do korytarza i z szafki na buty wygrzebałam
moje jedyne jak na chwilę obecną korki. Długo ich nie „używałam” gdyż graliśmy
na gumie. Tym razem chłopaki stwierdzili, że przenosimy się na „murawę” bo mają
dość obtartych nóg, przez nawierzchnie która ich ewidentnie nie lubi. Schowałam
buty do mojego ulubionego plecaka.
- Wychodzisz ? – z salonu usłyszałam Olivera.
- Tak ! – odpowiedziałam – A co ?
- Musimy pogadać -
jego ton trochę mnie zaskoczył.
- To nie może poczekać do wieczora ? – spytałam – Trochę
się śpieszę.
- Chodzi o wyścigi.
W ciągu sekundy pojawiłam się w salonie i siedziałam na
kanapie koło blondyna. Ciekawa byłam o co może mu chodzić. Ostatnio rzadko
rozmawialiśmy na ten temat.
- Dzisiaj odbędzie się wyścig. Eliminacje do eliminacji
„Legendy”. Tym razem ja.
- Jak kto „tym razem” ? – spytałam zbita z tropu.
- Jego trasa jest cholernie trudna. Z siedmiu uczestników
dalej przechodzi sześć. Jednakże ten kto wygra, otrzymuje bonus w postaci
szybszego startu w następnym. A następny wyścig, pojedziesz już ty – wskazał na
mnie palcem. Chciałam się odezwać, protestować, ale ten uciszył mnie gestem
ręki. – Jeśli dojdziesz do finału, a według mnie masz duże szanse, ja także
pojadę.
- Ale…
- Żadnych ale. Wszystko załatwiłem, nie możemy się teraz
wycofać. – No pięknie. Ustalił wszystko
bez mojej wiedzy.
Wkurzona, ale także przerażona, założyłam trampki i
zabrałam plecak do którego włożyłam jeszcze butelkę wody. Wyszłam z domu i
trzasnęłam drzwiami. Przypomniałam sobie słowa Neymara z wczoraj „Chętnie
zobaczę jak grasz”. Wyjęłam telefon i
przez chwilę biłam się z myślami… W końcu wysłałam mu sms’a, w którym
napisałam, gdzie będziemy i jeśli dalej chce nas zobaczyć może przyjść. Schowałam
telefon i ruszyłam w stronę miejsca naszego spotkania. Gdy po około piętnastu
minutach doszłam na miejsce, chłopaki już ganiali się po boisku. Oprócz nich
były tam jeszcze dwie nieznane mi osoby. I dobrze. Im mniej ludzi tym lepiej.
Usiadłam na jednej z ławek. Zmieniłam trampki na korki i weszłam na boisko
ogrodzone wysoką siatką. Dużo bardziej lubiłam grać na trawie niż na gumie.
- Angie ! – w moją stronę wystrzelił Dylan – Ileż można ?
- Nie czepiaj się. Ja mogę – wytknęłam mu język – Znając
życie znowu byłeś pierwszy ?
- Yhym – mruknął szatyn – Jak gramy ?
- Zacznijmy od jeden na dwa. Ja na was. Może być ?
- Okay – tym razem odpowiedział Jake – Z bramkarzem czy
bez ?
- Na razie tak.
Blondyn odbiegł w stronę bramki wyraźnie ucieszony. Na
mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Ustawiłam piłkę w odpowiednim
miejscu. Razem z Dylanem stanęliśmy naprzeciwko siebie. Spojrzałam na niego z
miną która miała mu przypomnieć, że ma grać na serio. On tylko się szyderczo
uśmiechnął.
- Raz… dwa… trzy ! – odliczył chłopak po czym zaczęliśmy.
Przejęłam piłkę i starłam się jednocześnie jak
najszybciej dobiec do bramki, ale także nie dać sobie odebrać piłki. Jak zawsze
opierałam się na grze i trikach Neymara, także tych z Santosu. Dosyć szybko
pozbyłam się Dylana, który właściwie przewrócił się przez własne nogi. Pozostał
sam na sam z Jake’em. Trochę się zanim podroczyłam, po czym jednym ruchem
zmyliłam go, na tyle, że piłka poleciała zupełnie w innym kierunku niż ten w
którym rzucił się blondyn.
- Znowu to samo… - burknął Dylan stając obok mnie – Dalej
nie mogę zrozumieć jak ty to robisz.
- Nauczyłam się – wytknęłam im język zaczynając
żonglerkę. Lubiłam ich denerwować, w
końcu są dla mnie jak bracia.
Nagle poczułam jak ktoś zakrywa mi oczy. Podskoczyłam i
straciłam kontrolę na piłką.
- Zgadnij kto to ? – nie byłam do końca pewna, czy dobrze
kojarzę ten głos, ale zaryzykowałam
- Ne-Neymar… ? – zgadywałam.
„Ktoś” zabrał ręce w moich oczu, a ja się odwróciłam. Tak
jak myślałam, za mną stała Barcelońska gwiazda. Posłałam uśmiech w jego stronę.
Spojrzałam na moich przyjaciół, których miny były godne zapamiętania. Posłałam
im spojrzenie które miało znaczyć, że wyjaśnię im to później.
- I co myślisz ? – tym razem odezwałam się do
Brazylijczyka.
- Widziałem tylko końcówkę, ale mimo to zauważyłem, że na
kimś się wzorujesz – zaśmiał się – Chętnie zobaczę coś jeszcze.
- Jake, Dylan – zaczęłam – Jedziemy, dwóch na jednego.
Bez bramkarza.
No i zaczęło. Zawsze starałam się, najpierw „pozbyć” się
Dylana. Był szybszy i grał brutalniej od blondyna. W tym momencie usiłowałam
wywinąć się Jake’owi. Udałoby mi się, gdyby nie atak Dylana od tyłu. Odebrał mi
piłkę. Nie na długo. Na początku chciałam zaatakować Jake’a, ale po chwili
zmieniłam zdanie. Poczekałam aż ten podał do szatyna i przejęłam piłkę. Zostawiając
ich osłupionych ruszyłam w stronę drugiej bramki w której z łatwością
umieściłam piłkę. Z dumnym uśmiechem odwróciłam się w stronę Neymara ciekawa
jego reakcji.
- Powiem szczerze, że jestem pod wrażeniem – uśmiechnął się,
a moja dusza skakała z dumy i szczęścia.
***
*Oliver*
Ludzi jak zawsze nie było zbyt dużo. Tylko uczestnicy i „Legenda”.
Nikt nie chciał, żeby to się wydało. Zawsze staraliśmy się, że wszystko
odbywało się jak najciszej. Co niestety nie było zbyt łatwe. Trzy z siedmiu
osób były już na linii startu. Dołączyłem do nich. Sprawdziłem kilka rzeczy i
byłem gotowy. Muszę to wygrać. Dla James’a . Nim się obejrzałem, ruszyliśmy. W powietrze
wzbił się kurz, a ja jak najszybciej starałem się wybić na pierwsze miejsce.
Trzeci, drugi, pierwszy. Widzę kogoś z lewej. Jak najszybciej zajeżdżam mu
drogę, a po chwili wracam na poprzednie miejsce. Najważniejszą rzeczą jest
zdobycie zapasu. Zakręt. Zwalniam, lecz po kilku minutach moja prędkość powraca.
Pozbywam się z łatwością przeciwników, raz po raz zajeżdżając im drogę. Połowa
trasy. Od najbliższego motoru dzieli mnie około 50 metrów. Jest dobrze. Maszyny pędzą, trasy
ubywa. Ostatnia prosta. Widzę metę. Zwiększam prędkość i niczym błyskawica
przelatuje przez linię mety. Wygrałem. Otrząsam się z szoku jaki towarzyszy mi
zawsze. Po każdym wyścigu. Zdejmuję kask. Schodzę z motoru i opieram go na
nóżce. Podchodzę do „Legendy” który zawsze przekazuje nagrodę. Tym razem było
to pięć tysięcy. Odbieram nagrodę. Skinąłem głową. Wracam na motor i czym prędzej
stąd znikam.
*Angie*
Siedziałam w domu oglądając jakiś nudnawy film. Jai
zasnął gdy oglądał bajki, więc zasniosłam go do łóżka. Oliver jeszcze nie
wrócił z wyścigu. Mam nadzieję, że wygrał… Mój wzrok powędrował ma zdjęcie
James’a stojące na szafce. Długo nie byłam na cmentarzu… Wstałam w kanapy i
poszłam do garażu. Może znajdę tam jeszcze jakieś znicze… Przeglądałam
wszystkie miejsca i w końcu jakiś znalazłam. Postawiłam go w korytarzu. Gdy
tylko wrócił mój brat, bez słowa wyszłam z domu. Włożyłam znicz do jakiejś
siatki, a ją do torebki. Wsiadłam na rower i udałam się na cmentarz który
mieścił się dosyć nie daleko. Gdy dotarłam na miejsce, zabezpieczyłam rower i
weszłam na teren cmentarza. Zaczęłam kluczyć między grobami szukając grobu
brata. Po kilku minutach go znalazłam. Zapaliłam znicz i go tam postawiłam.
Zmówiłam krótką modlitwę, po czym usiadłam na ławeczce stojącej obok. Na moje
policzki spadło kilka łez.
„How could we not talk about family when family's all that we got? Everything I went through you were standing
there by my side (…)”
Według mnie ten rozdział jest do duuupy :c
Ale z całego serducha dziękuję wam za 12 komentarzy pod poprzednim rozdziałem !
Może tym razem jeszcze bardziej mnie zaskoczycie i dacie radę napisac 15 ? Wtedy byłabym po prostu w raju.
W tym rozdziale podoba mi się tylko końcówka...
I wgl przepraszam, że jest tak późno. Nie dałam rady wcześniej napisac...
Do następnego, kochani :*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeśli jesteś = Skomentuj
Napisanie komentarza zajmuje kilka minut. Rozdział kilka godzin a nawet dni. Każdy komentarz to dla mnie motywacja do dalszej pracy, ale także znak, co mogę zmienić itd. To pomaga, bardzo. Dlatego proszę. Jeśli jesteś, zostaw po sobie znak... :) Im komentarz dłuższy tym większy uśmiech i większą motywacja.
Za każdy jestem niezmiernie wdzięczna. Uczucie które towarzyszy Ci gdy wiesz, że to co robisz się komuś podoba jest nie do opisania.